niedziela, 3 kwietnia 2016

TATRY 2014 część II

Cześć.
Ponownie jestem. Święta minęły, oficjalne zakończenie sezonu narciarskiego w Jakuszycach, pierwsze wiosenne ciepłe dni za nami a ja wracam w Tatry, rok 2014, wrzesień, część II.

Kozi Wierch i jeden ze stawów

Poprzednia część kończyła się wpisem związanym z emocjami wynikającymi z pokonania Orlej Perci oraz celebracji tegoż wydarzenia w gronie wcześniej poznanych koleżanek z Warszawy.

Zakończenie sezonu 2014 - ekipa plus

Kolejny dzień zapowiadał się równie ciekawie. W końcu to Tatry i Dolina Pięciu Stawów. Nudzić się tutaj nie sposób. Plan?
Wrota Chałubińskiego to cel numero uno. Po drodze Szpiglasowa Przełęcz i coś się jeszcze wymyśli.
Po śniadaniu w przepięknych okolicznościach przyrody, wyruszamy w kierunku na Wrota. Jednak nie wszyscy. Kolega Maciej Nanga, Jaca Kozioł i Jaszczomb obierają kierunek na Zawrat. Pozostali udają się na Szpiglasową Przełęcz i dalej w kierunku na Wrota Chałubińskiego. Pogoda niezła. Co prawda chmury się zbierają ale synoptyk zapowiada opad dopiero w okolicach wieczora. W drogę. O wrotach tylko słyszeliśmy że są zjawiskowe i warto, pomimo drogi tej samej w obydwu kierunkach, zobaczyć je. Wychodząc ze schroniska kierujemy się niebieskim szlakiem, który później zmienia się w żółty, mijając przełęcz dalsza droga prowadzi już czerwonym szlakiem. Sama przełęcz słynie z niesamowitego widoku i panoramy na Orlą Perć z Kozim Wierchem w roli głównej po jednej stronie, po drugiej zaś przed naszymi oczyma rozpościera się widok na Mnicha i Rysy. Ale. Właśnie to małe ale to chmury które mogą wszystko zepsuć. I tak niestety było tym razem. Po dojściu całej ekipy na przełęcz i penetracji Szpiglasowego Wierchu, 2172 m.n.p.m. zapadła decyzja że Wrota tym razem odpuszczamy gdyż w chmurach i tak niczego nie będzie widać. Tylko co dalej. Samo dojście na przełęcz w końcowej fazie bardzo ciekawe za sprawą łańcuchów. Z podejścia stricte kamienistego lądujemy w kominie który nie sprawia żadnych trudności a łańcuchy tylko ułatwiają podejście. 

początek podejścia pod przełęcz

ninja na łańcuchach

Miś

Ricco

Warto jednak przynajmniej raz pokonać drogę z Morskiego Oka na przełęcz lub w wariancie wybranym przez nas, z doliny Pięciu Stawów. Przy dobrej widoczności panoramy zapierają dech w piersi.
widok z przełęczy

Kozi Wierch


rumowiska


A że nie samą wspinaczką człowiek żyje postanowiliśmy zabiwakować na trochę dłużej na skrzyżowaniu szlaków opracowując wariant na drugą część dnia. 
popas i luz

Powrót do schroniska nie wchodził w rachubę gdyż było za wcześnie. Po krótkiej naradzie postanawiamy że zaliczymy Kozią Przełęcz z Kozim Wierchem i z niego wrócimy do schroniska. Dojście od doliny na Kozią Przełęcz jest początkowo kamieniste i jednocześnie strasznie mroczne staje się powoli. Ten fragment nazywa się Dolinka Pusta. Przed naszymi oczyma urwiste ściany części Orlej Perci: Kołowe Czuby, Zamarła Turnia i Mały Kozi Wierch. Jest majestatycznie. Robi się ciemno gdyż słońce tu nie dociera. Latające ptaszyska nad naszymi głowami potęgują ten dość mroczny obraz. Mijamy rumowiska i u podstaw podejścia zaczynamy faktyczne podejście które jest w większości mocno eksponowane i zawiera na swej drodze zarówno drabinki jak i łańcuchy. Warto jednak pokonać wszystkie te niedogodności. Widok z Koziego Wierchu i wszystkie te ekspozycje rekompensuje cały trud.
podejście od Koziej Przełęczy

j.w.

j.w.

część Orlej Perci

j.w.

ricco eksplorator

Kozi Wierch zdobyty. Drugi dzień z kolei. Wczoraj tu też byliśmy. Dla przypomnienia, to największy szczyt w całości znajdujący się po polskiej stronie. 2291 m.n.p.m. 
Pamiątkowe zdjęcia i w dół do schroniska. 

szczyt Koziego Wierchu

miś zdobywca

Każdy z Was będąc w górach widział przynajmniej raz kozice. Natomiast czy ktoś z Was widział cztery gołe dupy na szczycie. Bang. Rzadsze od widoku Yeti.

rzadsze od Yeti

Do schroniska docieramy gdy zaczyna padać. Kąpiel. Ciepły posiłek. Ciekawostka. Uczestniczyłem nawet w mszy świętej. Jadalnia szybko zmieniła się w salę duchową, umilkły rumor i głośne dyskusje. Spokojnie, nie nawróciłem się ale z punktu widzenia obserwatora to ciekawe doświadczenie. 
Poniedziałek to dzień powrotu. Zejście ze schroniska doliną Roztoki, Palenica, po drodze jeszcze wizyta u bacy. Bacówka pełna serów, oscypków i zsiadłego mleka owczego. Pycha.

moc w zsiadłym mleku

palce lizać

marud zło

nanga i ricco

ricco

Obowiązkowa wizyta na Krupówkach celem spożycia kawy, spacer po deptaku równie sławnym jak sopocki monciak i powrót do domu. Nigdy nie klasyfikujemy który wyjazd był najbardziej udany. Ten z września 2014 roku należy do czołówki. Co jest kluczem do sukcesu?
Ludzie. Koledzy. Przyjaciele. To my tworzymy siłę i klimat. BRAWO WY.

Do usłyszenia. Pozdrower.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz