poniedziałek, 27 grudnia 2021

Ferrara, włoska perła renesansu

Pallazzo Municipale


Buongiorno.

Ciao amici.

Pomimo trwających świąt przenosimy się ponownie do Włoch. Kontynuujemy opowieść o listopadowym wyjeźdźcie na półwysep Apeniński. Wieczór winno-serowo-szynkowy za nami. Rano na śniadaniu wszyscy delikatnie narzekamy na ból głowy. Za dużo ponownie czerwonego trunku. Ale co tam. Urodziny w Bolonii są raz w życiu.


wewnętrzny dziedziniec Ratusza

część dziedzińca ratuszowego

wejście do centralnej części miasta


Plan na kolejny dzień niezmiennie intensywny. Tym razem podróżować będziemy do Ferrary. Miasto wpisane na listę dziedzictwa UNESCO z jego najznakomitszym budynkiem w postaci zamku Estense. Po włosku Castello Estense.

I ponownie autobusem na dworzec główny. Tym razem w aplikacji Trainline kupujemy bilety do Ferrary. Pociąg regionalny numero 3994 w kierunku Venezii. Czysto, wygodnie i po niecałych 30 minutach wysiadamy na dworcu w Ferrarze. Kierujemy się do centro storico lecz po drodze pojawia się nam obiekt I-ligowej drużyny piłkarskiej SPAL Ferrara. Jako że uwielbiam zwiedzać stadiony ten obiekt również oglądam. Co prawda tylko z zewnątrz ale w kilku miejscach luki w płocie są na tyle duże, że udaje się mi obejrzeć również poszczególne trybuny. Kameralny stadion, usytuowany pomiędzy blokami musi tętnić życiem podczas spotkań Calcio.


SPAL Ferrara

fragment stadionu

Stadio Mazza


Rozdzielamy się gdyż tym razem tylko ja jestem zainteresowany obiektem. 

Nasze ponowne spotkanie ma miejsce przed główną bramą wejściową już do zamku. Po drodze, wchodząc już na teren starego miasta można podziwiać fantastycznie zachowane budynki. I jak to zwykle bywa w czasie naszych wycieczek jedna z głównych atrakcji miasta jest remontowana. Mowa tu o Katedrze św. Jerzego. Jako że miasto Ferrara jest miastem renesansu, takie budynki mają prawo się delikatnie popsuć.

Wchodzimy na dziedziniec zamkowy. Ukazują się nam niesamowicie realistyczne rzeźby przypominające życie które toczyło się w tym miejscu wiele lat temu.

Czas minionych epok. Rycerze. Branki. Konie. 


Castello Estenza

zamkowy dziedziniec

fantastyczna budowla

fragment wystawy


Wchodzimy do zamku. Na wstępie sprawdzane są nasze certyfikaty. Później kupujemy bilety. Korzystam z języka włoskiego. Wszystko przebiega sprawnie. Jedyna niedogodność to brak lektora w słuchawkach w języku polskim. Cóż będziemy sobie radzić korzystając i z włoskich opisów i również angielskich. 

Zamek Estense posiada bardzo bogatą historię. Od początku związany jest z rodziną d’Este. Fantastyczna budowla z rzadko spotykanymi fosami. Po których można pływać łódką. Obiekt iście bajkowy. Kiedyś fosy miały chronić zamek przed podwładnymi. Później dobudowano wieże i taras i wygląd zamku nieco złagodniał. My będziemy mieli okazję podziwiać widok z jednej z wież zwanej Lwią Wieżą. Ciekawostką samego zamku, kolejną zresztą jest fakt że w środku we wszystkich salach praktycznie nie ma eksponatów. 

Swą wycieczkę rozpoczynamy od najnowsze niższego poziomu czyli zamkowych lochów. Klaustrofobiczne, małe cele. Brak okien. Upiornie to wygląda. Każde poszczególne sale wyglądają bardzo podobnie. Wyróżniają je czasami obrazy wiszące na ścianach lub rzeźby się w nich znajdujące. Wędrując z komnaty do komnaty choć przez chwilę możemy poczuć się jak członkowie dynastii d’Este. Docieramy w końcu na Lwią Wieżę i możemy podziwiać Ferrarę z góry. Niestety nie jest to obraz idealny gdyż nad miastem wisi delikatna chmura. Ale podziwiamy. 


fragment murów zamkowych

lochy

dzieje zamku spisane w księgach

widok z jednej z wież

Lwia Wieża


Dodam tylko że wejście na wieżę kosztuje dodatkowo 2 euro. Warto. Zdecydowanie.

Opuszczamy zamek w znakomitych nastrojach. Kierujemy się w pobliże katedry i Piazza della Cattedrale. Przed nami fantastyczny, renesansowy budynek Pallazzo Munucipale. Obecnie to budynek w którym mieści się Ratusz. Kiedyś budynek obecnego ratusza i zamku były ze sobą połączone. A teraz do ratusza prowadzą schody, pięknie zdobione, znajdujące się w wewnątrz placu.

Obchodząc główny plac natrafiamy również na katedralne muzeum i Teatr Nowy. Podziwiamy krużganki i arkady głównej katedralnej budowli. Obchodzimy główną część staregom miasta i trafiamy ponownie pod Castello Estenza. 


odbicie sufitu

jeszcze jeden rzut z wieży zamkowej

kolejna fantastyczna rzeźba

widok na katedrę

włoska ekipa w komplecie

jedna z mieszkanek zamku


Teraz z innej strony możemy podziwiać tą niesamowitą budowlę. 

Pora zrobiła się lunchowa więc postanawiamy coś zjeść, a w drodze powrotnej na dworzec zerknąć jeszcze na ulicę via delle Volte, do średniowiecznej dzielnicy.

Znajdujemy szybko jak się okazuje knajpkę z bardzo dobrą pizza, i obsługą w języku polskim. Ten - restaurant, bo o tej knajpie mowa, i duże zaskoczenie, gdyż zabierając się z pytaniem w języku włoskim o dostępność miejsc, przemiła Pani wita nas w ojczystym. Zaprasza do środka. Polecana jest kuchnia z Ferrary a szczególnie „Pasticcio di Maccheroni”, czyli makaronowe pistaccio, zapiekane kruche ciasto z nadzieniem makaronowego puree z beszamelowym sosem, mięsem, grzybami, ewentualnie truflami. Bardzo wykwintne danie. 

Inne pozycje to cappelacci di zucca czyli pierożki nadziewane dynią, podawane z masłem i szałwią lub z ragu, oraz copia ferrarese, rodzaj chleba na zakwasie wytwarzanego z mąki, słodu, smalcu i oliwy z oliwek. 


fragment katedry

katedra od czoła

katedralne muzeum

w tle budynek Ratusza


Przemiła obsługa w knajpce sugeruje nam pizzę. Co prawda żadna inna pizza poza pizzą z Neapolu nie wchodzi już w rachubę, ale skusiliśmy się i był to dobry wybór. Pizza na cienkim cieście, moja z ulubioną prosciutto, dodatkowo wszystko to okraszone złocistym napojem, smakowało wybornie. Rzadko w naszych restauracjach widzimy pod ławkami czy stołami worki z mąką, innymi przyprawami, dodatkowo butelki wina zdobiące ściany. Na deser espresso i regionalne, pistacjowe ciasto. Wyborne. Rozmawialiśmy też trochę z naszą panią kelnerką, skąd się wzięła w Ferrarze i jak się jej żyje. Ja próbowałem rozmawiać po włosku. Podczas rozliczania się z szefem lokalu, zapytałem również o możliwość zarobkowania mojej córki. Nic nie stoi na przeszkodzie. Mam wszystkie namiary. Wracając na dworzec zetknęliśmy jeszcze w kierunku średniowiecznej dzielnicy, i przez moment można było podziwiać świetnie zachowane mury obronne maista. Gdzieś poczytałem że system ich murów jest najstarszym i najlepiej zachowanym tego typu obiektem w całych Włoszech. 


fragment starej ulicy

katedra i jej kolejny fragment

plac katedralny


Niestety trzeba było pożegnać Ferrarę i wracać do Bolonii. A w samej Bolonii udaliśmy się na spacer po starym mieście. Wieczór okrasiliśmy wizytą w jednej z knajpek gdzie raczyliśmy się włoskimi specjałami czyli Prosecco, Ma🏰rtini Bianco oraz deskami serów i szynek parmeńskich. Wieczorową porą wróciliśmy do hotelu i choć były plany na kolejny winny wieczór, nic z tego nie wyszło gdyż wszyscy padliśmy i pewnie było słychać tylko pochrapywanie.

Ferrara to miasto które faktycznie jest piękne, sądzę że ładniejsze od Parmy, kiedyś ponownie trzeba tu wstąpić choćby na chwilę i po podziwiać 9 km system wspomnianych wcześniej murów obronnych z perspektywy rowerowej. A później wpaść do jednej z knajpek i zjeść Pasticcio di Maccheroni.

I jak zawsze zostawiam Was z lekturą i naturalnie sporą dawką zdjęć.

Ci vediamo.

BUonasera.

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Bologna, pierwsze zauroczenie

Piazza Nettuno


Buongiorno.

Ciao amici.


Bolońskie arkady

schody przy wejściu do parku

tętniąca życiem Bolonia

jeden z kościołów


Po chili przerwy jestem ponownie. Raczej my. Pierwszy dzień absolutnie ciekawy, Parma. Wieczór spędzamy w Bolonii. Wychodzimy z dworca centralnego i udajemy się do centrum. Via dell”Indipendenza jako że to sobotni wieczór tętni mega życiem. Otwarte knajpki, restauracje, sklepy. Mnóstwo ludzi. Czuć włoski klimat. Zanim wejdziemy na via wspomnianą chwilę wcześniej stoimy przy murach obronnych miasta a może ich pozostałościach. Obok piękne, białe, świetnie oświetlone schody prowadzące do Parco della Montagnola. Przechadzając się via podziwiamy arkady które w Bolonii tworzą ponad 60 km drogę. W samym centrum tych arkad jest ponad 40 km. Tu Palazzo tam jakiś kościół. Mnóstwo zabytków. 


Neptun 

Fontanna Neptuna

dawny budynek ratusza


W pewnym momencie słyszymy coraz donośniejsze bicie bębnów, okrzyki, wielki hałas. To uliczny performance. Kolorowe postacie, dziwny, rytmiczny taniec. Wchodzimy na Piazza Nettuno a dalej naszym oczom ukazuje się jedna z najważniejszych atrakcji miasta czyli Fontanna Neptuna. Po prawej gmach biblioteki. Sala Borsa.


ponownie ratusz

ratusz z częścią biblioteki


Z Neptunem związanych jest kilka ciekawostek. Najciekawsza mym zdaniem z nich to ta którą najczęściej bolończycy opowiadają turystom. A mianowicie, opowieść dotyczy genitaliów Neptuna. Ponoć rzeźbiarz Giambologna, twórca posągu chciał przedstawić Neptuna z genitaliami o większych rozmiarach, jednak kościół nie wyraził na to zgody. Problem ostatecznie jednak sprytnie rozwiązany w inny sposób. Ponoć patrząc na posąg z odpowiedniej perspektywy, można odnieść wrażenie, że palec wskazujący lewej dłoń i stanowi przedłużenie owej części ciała. Aby ułatwić turystom znalezienie odpowiedniej pozycji względem pomnika, jedna z płyt chodnikowych, aby wyróżnić ją od innych, ma kolor czarny. Zwana jest ona „kamieniem wstydu”. To pierwszy punkt na naszej bolońskiej turystycznej drodze. 


Bazylika św. Petroniusza


Kolejny punkt programu to Piazza Maggiore. Ileż to już placów Maggiore na naszych włoskich wojażach. W świetle jupiterów i lamp wszystko dookoła placu wygląda imponująco. I tak w głównej części placu jedna z największych atrakcji Bolonii,  Bazylika św. Petroniusza. Okazała budowla. Szczególne wrażenie robi jej fasada. Połowa marmurowa a druga część ceglana. Stojąc tyłem do Bazyliki po naszej lewej stronie dumnie prezentuje się Pallazzo d’Accursio. Kiedyś znane jako Palazzo Comunale czyli ratusz miejski. Teraz w budynku mieści się muzeum z imponującym tarasem widokowym na szczycie. Na przeciwko nas Palazzo del Podesta. Kiedyś w tym okazałym budynku urzędowały władze świeckie. A po prawej stronie arkady. Kolejne arkady. Na placu oczywiście mnóstwo ludzi. Wieczorny czas sprzyja wizytom w restauracjach. I my również postanawiamy coś przekąsić.


widzicie to, w sklepie z serami winda

bolońskie pyszności

no i szynki


Udajemy się na pobliską via Pescherie Vecchie. Od nadmiaru szynek i serów boli nas głowa. I niestety również od nadmiaru turystów. Wszędzie, i w środku i na zewnątrz mnóstwo ludzi. Tu miejsca nie znajdziemy. Postanawiamy wrócić do hotelu. Mamy w naszych sakwach podróżnych i wino i szynki i sery i postanawiamy sobotni wieczór spędzić razem w lobby hotelowym. Wino urodzinowe smakuje wybornie. Wybór szynek jak w prawdziwych włoskich delikatesach. No i sery. Cud, miód. Warto tylko wspomnieć że mieliśmy małe problemy z otwarciem butelek wina. Nie mieliśmy na wyposażeniu cavatappi czyli korkociągu. W restauracji hotelowej nie chcieli pożyczyć ale zgodzili się te butelki nam otworzyć. Było trochę wstydu. A później już same przyjemności. 


Palazzo del Podesta


Jak zawsze czytajcie z namiętnością. I oczywiście zdjęcia. 


szynki wodziły swym zapachem

a masarnie kusiły


Ci vediamo.

BUonasera.