niedziela, 10 kwietnia 2016

PASJA

Kaukaz

Pewna regularność występuje. Chciałbym częściej ale nie zawsze jest czas. Mnóstwo myśli, sporo wydarzeń, jak zawsze w ciągu siedmiu dni dzieje się. Tym razem nie będzie o górach stricte, będziemy się kręcić wokół nich, jednak dziś o tematyce związanej z tytułem samego bloga czyli pasją i to bardziej w kontekście przekazywania tejże pasji drugiej osobie, koledze, koleżance czy komuś z rodziny. Pasja to także muzyka i dziś podczas treningu biegowego towarzyszył mi kompan w postaci jego eminencji Ninja, który tak nawiasem mówiąc zrobił dziś życiówkę, muzyki zespołu MUSE. I niech ten tekst wypełni muzyka w/w zespołu a szczególnie utworu pod tytułem: Resistance
https://youtu.be/OSZnVyp-vj0

W czasie wspomnianego dzisiejszego biegu dzieliliśmy się razem z Ninja refleksjami związanymi z możliwością uczestnictwa w życiu sportowym które w naszym przypadku w większości tworzymy sobie sami. Takie powiedzenie: czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, zyskuje potwierdzenie w naszym codziennym życiu. W odniesieniu tak jak wcześniej napisałem do kolegów ale również do członków rodziny. Szansa dana memu pokoleniu w postaci możliwości uczestnictwa w życiu sportowym przynosi teraz i będzie przynosiło wymierne efekty w dalszej naszej egzystencji. Kolega Ninja zauważył i celnie stwierdził że duch współzawodnictwa wyniesiony za młodu sprawdza się i w codziennych obowiązkach poprzez inne, pogodne nastawienie do życia, uśmiech, upór, wszystko widziane w jasnych barwach. Z autopsji powiem tylko potwierdzam.
I właśnie wczoraj jako "trener" wraz naszym olimpijczykiem Marcinem Horbaczem, jego żoną, sportsmenką, trenerem Jarkiem, wraz z grupą młodzieżowców uczestniczyliśmy w zawodach w dwuboju w Szczecinku. Jednym z zawodników był mój syn Szymon.

Zaraz po wygranej w swej sesji biegowej
Dwubój to dwa elementy: 50 m tzw. kraulem na basenie i 600 m biegu. Bardzo dobrze zorganizowana impreza na przepięknych obiektach w Szczecinku z całkiem niezłą frekwencją. Dużą liczbę zawodników stanowiliśmy my czyli sekcja pięcioboju nowoczesnego Drzonków.
Same zawody zdominowali nasi zawodnicy, zarówno w klasyfikacjach open czy też rocznikowych, niemniej myślę że największą nagrodę sprawili sobie sami uczestnicy startując, rywalizując ze sobą, pokonując własne słabości, czasami okraczone płaczem, niezadowoleniem czy w innych przypadkach pomimo ogromnego zmęczenia spontaniczną radością. Ambicja i wola walka widoczna była u każdego. Zrezygnowanie i płacz po porażce to nie tylko przypadłość dzieci. One to pokazują naturalnie. To jak się radują, ta spontaniczność w ich zachowaniu jest fantastyczna. I my dorośli zachowujemy się zupełnie podobnie.

Szymon przed swoją sesją pływacką
Stres. I my go mamy i dzieci również. Radzenie sobie ze stresem przedstartowym jest kwestią indywidualną ale to w jaki sposób do niego podejdziemy będzie rzutował nie tylko na wynik w danym dniu ale w dalszym naszym życiu.
Tego nauczyć się nie można. To indywidualna praca. Najważniejsza jest świadomość własnego JA. I tylko powtarzanie samemu sobie że jest się zaj.... ym naprawdę pomoże w każdej sytuacji.
Wracając do wątku czyli pasji i przekazywaniu jej innym to najlepszym przykładem może być trenejro Marcin Horbacz który na zawody zabrał swoje dwie córki z których jedna wygrała całe zawody wśród dziewczyn (Matylda) - zaskakujące?, i najmniejszą latorośl, 6-latkę która poprzez samo bycie na różnych zawodach nasiąka.

Matylda Horbacz wygrywa zawody
Można przekazać pewne cechy w genach niemniej jak nie zadbamy o rozwój tego w dziecku to nic z tego nie wyjdzie.
Szymon, który wygrał swoją sesję biegową, zostawiając w pobitym polu zawodników z rocznika 2006 a przypomnę że młody urodził się w 2007 roku rozpłakał się na mecie, chyba ze szczęścia, i pokazał swoje rozczarowanie w momencie dekoracji. Okazało się że w generalce zajął 8-me miejsce, niemniej wynik go wyraźnie rozczarował gdyż nawet nie wyszedł do pamiątkowego zdjęcia. I nie pomogło tłumaczenie że jest młodszy i że super pobiegł, na pływaniu było OK i nie zawsze się wygrywa. Rozczarowanie, łzy i zrezygnowanie. Ochłonie i zrozumie że takie sytuacje wnoszą do codziennego życia kolejne bardzo cenne doświadczenie. Ja sam nie wywieram na nim żadnej presji, mam nadzieję że pomagam mu wskazówkami ale najważniejsza cecha jaka leży po naszej stronie jako rodziców to chęć przekazania PASJI. Jak to zrobimy, nieważne. W przyszłości zaprocentuje.

Prawie wszyscy na podium (brak Szymona)
Dragan Szczur - niepokorny zwycięzca
I sytuacja z własnego podwórka. Szymon bardzo często mi mówi że mu się nie chce, nie będxzie startował, a po co, pewnie przegra itd. Przychodzą zawody i jest walka. Naprawdę. Zresztą to w jaki sposób te dzieciaki walczą jest pełne podziwu. 
SŁODKO. BRAWO WY.
Nie samymi zawodami człowiek żyje. Ale nie, nie kończymy o sporcie. Wspinaczka. Wracamy do tematyki górskiej. Moje marzenia po przeczytaniu kolejnej górskiej książki, tym razem "Mój wybór - tom 2, Krzysztof Wielicki, wywiad rzeka" i w trakcie "Alpejscy wojownicy" pani Bernadette McDonald, o możliwości samego przebywania w miejscach kultowych dla alpinistów, o historii zdobywania szczytów, przecierania nowych tras, wytyczania nowych ścieżek, bycia Tam, potęguję u mnie jeszcze większą chęć bycia w tych kultowych miejscach. Może jestem masochistą ale pragnienie doświadczenia na własnej skórze, na własnej psychice bólu, odwodnienia, odmrożenia jest strasznie silna. Chory? Może i tak. Mocno chcę.
polecam

Ścianka wspinaczkowa. Razem z Ninja i mym synem mamy za sobą pierwsze godziny spędzone na sztucznej ścianie. I jest dobrze. Bardzo dobrze. Umiejętności narazie znikome lecz powoli poznajemy tajniki sztuki wspinaczkowej. Nawet mamy już swoją magnezję i woreczek na to cudo dzięki któremu palce tak mocno się nie ślizgają. Cel jest postawiony jasny. Na początek przejście podstawowej ścianki bez przerwy. Dużo pracy. Wyzwanie. Lubimy je.

szymon na wyciągu

niby człowiek silny
Generalnie polecam.
I ciągle szukam sponsora.
W następnym roku ponowna wizyta na Kaukazie. Kazbek czeka.

I na koniec jeszcze jedno wydarzenie. W ubiegłym tygodniu zakończyliśmy narciarski sezon biegowy w Jakuszycach połączony z udziałem mej żony, moich znajomych i dzieci w biegu charytatywnym dla Natalki. Dla niektórych był to debiut startowy na biegówkach, dla innych forma ścigania a dla innych forma odpoczynku i wzięcia udziału w szczytnym celu. Wszystko okraszone piękną pogodą i wizytą znowu w ...górach. Znowu tu jesteśmy. 
Kamieńczyk wczesną wiosenną porą. Śnieg na jakuszyckich trasach, wyborne jedzenie w czeskim Harachovie. Wyborne podsumowanie udanego sezonu. No prawie. Trochę za mało tego śniegu. Nie marudzimy.
Było fantastycznie.

Abdul family
Walczymy. Ponownie namawiam. Do aktywności. Jeżeli nie sportowej to intelektualnej. Jakiejkolwiek. Nie siedźmy bezczynnie. Życie jest za krótkie. Bierzmy z niego maksymalnie dużo. Czerpmy. Inspirujmy. 
Niebawem znowu się słyszymy.
Pozdrower

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz