poniedziałek, 27 grudnia 2021

Ferrara, włoska perła renesansu

Pallazzo Municipale


Buongiorno.

Ciao amici.

Pomimo trwających świąt przenosimy się ponownie do Włoch. Kontynuujemy opowieść o listopadowym wyjeźdźcie na półwysep Apeniński. Wieczór winno-serowo-szynkowy za nami. Rano na śniadaniu wszyscy delikatnie narzekamy na ból głowy. Za dużo ponownie czerwonego trunku. Ale co tam. Urodziny w Bolonii są raz w życiu.


wewnętrzny dziedziniec Ratusza

część dziedzińca ratuszowego

wejście do centralnej części miasta


Plan na kolejny dzień niezmiennie intensywny. Tym razem podróżować będziemy do Ferrary. Miasto wpisane na listę dziedzictwa UNESCO z jego najznakomitszym budynkiem w postaci zamku Estense. Po włosku Castello Estense.

I ponownie autobusem na dworzec główny. Tym razem w aplikacji Trainline kupujemy bilety do Ferrary. Pociąg regionalny numero 3994 w kierunku Venezii. Czysto, wygodnie i po niecałych 30 minutach wysiadamy na dworcu w Ferrarze. Kierujemy się do centro storico lecz po drodze pojawia się nam obiekt I-ligowej drużyny piłkarskiej SPAL Ferrara. Jako że uwielbiam zwiedzać stadiony ten obiekt również oglądam. Co prawda tylko z zewnątrz ale w kilku miejscach luki w płocie są na tyle duże, że udaje się mi obejrzeć również poszczególne trybuny. Kameralny stadion, usytuowany pomiędzy blokami musi tętnić życiem podczas spotkań Calcio.


SPAL Ferrara

fragment stadionu

Stadio Mazza


Rozdzielamy się gdyż tym razem tylko ja jestem zainteresowany obiektem. 

Nasze ponowne spotkanie ma miejsce przed główną bramą wejściową już do zamku. Po drodze, wchodząc już na teren starego miasta można podziwiać fantastycznie zachowane budynki. I jak to zwykle bywa w czasie naszych wycieczek jedna z głównych atrakcji miasta jest remontowana. Mowa tu o Katedrze św. Jerzego. Jako że miasto Ferrara jest miastem renesansu, takie budynki mają prawo się delikatnie popsuć.

Wchodzimy na dziedziniec zamkowy. Ukazują się nam niesamowicie realistyczne rzeźby przypominające życie które toczyło się w tym miejscu wiele lat temu.

Czas minionych epok. Rycerze. Branki. Konie. 


Castello Estenza

zamkowy dziedziniec

fantastyczna budowla

fragment wystawy


Wchodzimy do zamku. Na wstępie sprawdzane są nasze certyfikaty. Później kupujemy bilety. Korzystam z języka włoskiego. Wszystko przebiega sprawnie. Jedyna niedogodność to brak lektora w słuchawkach w języku polskim. Cóż będziemy sobie radzić korzystając i z włoskich opisów i również angielskich. 

Zamek Estense posiada bardzo bogatą historię. Od początku związany jest z rodziną d’Este. Fantastyczna budowla z rzadko spotykanymi fosami. Po których można pływać łódką. Obiekt iście bajkowy. Kiedyś fosy miały chronić zamek przed podwładnymi. Później dobudowano wieże i taras i wygląd zamku nieco złagodniał. My będziemy mieli okazję podziwiać widok z jednej z wież zwanej Lwią Wieżą. Ciekawostką samego zamku, kolejną zresztą jest fakt że w środku we wszystkich salach praktycznie nie ma eksponatów. 

Swą wycieczkę rozpoczynamy od najnowsze niższego poziomu czyli zamkowych lochów. Klaustrofobiczne, małe cele. Brak okien. Upiornie to wygląda. Każde poszczególne sale wyglądają bardzo podobnie. Wyróżniają je czasami obrazy wiszące na ścianach lub rzeźby się w nich znajdujące. Wędrując z komnaty do komnaty choć przez chwilę możemy poczuć się jak członkowie dynastii d’Este. Docieramy w końcu na Lwią Wieżę i możemy podziwiać Ferrarę z góry. Niestety nie jest to obraz idealny gdyż nad miastem wisi delikatna chmura. Ale podziwiamy. 


fragment murów zamkowych

lochy

dzieje zamku spisane w księgach

widok z jednej z wież

Lwia Wieża


Dodam tylko że wejście na wieżę kosztuje dodatkowo 2 euro. Warto. Zdecydowanie.

Opuszczamy zamek w znakomitych nastrojach. Kierujemy się w pobliże katedry i Piazza della Cattedrale. Przed nami fantastyczny, renesansowy budynek Pallazzo Munucipale. Obecnie to budynek w którym mieści się Ratusz. Kiedyś budynek obecnego ratusza i zamku były ze sobą połączone. A teraz do ratusza prowadzą schody, pięknie zdobione, znajdujące się w wewnątrz placu.

Obchodząc główny plac natrafiamy również na katedralne muzeum i Teatr Nowy. Podziwiamy krużganki i arkady głównej katedralnej budowli. Obchodzimy główną część staregom miasta i trafiamy ponownie pod Castello Estenza. 


odbicie sufitu

jeszcze jeden rzut z wieży zamkowej

kolejna fantastyczna rzeźba

widok na katedrę

włoska ekipa w komplecie

jedna z mieszkanek zamku


Teraz z innej strony możemy podziwiać tą niesamowitą budowlę. 

Pora zrobiła się lunchowa więc postanawiamy coś zjeść, a w drodze powrotnej na dworzec zerknąć jeszcze na ulicę via delle Volte, do średniowiecznej dzielnicy.

Znajdujemy szybko jak się okazuje knajpkę z bardzo dobrą pizza, i obsługą w języku polskim. Ten - restaurant, bo o tej knajpie mowa, i duże zaskoczenie, gdyż zabierając się z pytaniem w języku włoskim o dostępność miejsc, przemiła Pani wita nas w ojczystym. Zaprasza do środka. Polecana jest kuchnia z Ferrary a szczególnie „Pasticcio di Maccheroni”, czyli makaronowe pistaccio, zapiekane kruche ciasto z nadzieniem makaronowego puree z beszamelowym sosem, mięsem, grzybami, ewentualnie truflami. Bardzo wykwintne danie. 

Inne pozycje to cappelacci di zucca czyli pierożki nadziewane dynią, podawane z masłem i szałwią lub z ragu, oraz copia ferrarese, rodzaj chleba na zakwasie wytwarzanego z mąki, słodu, smalcu i oliwy z oliwek. 


fragment katedry

katedra od czoła

katedralne muzeum

w tle budynek Ratusza


Przemiła obsługa w knajpce sugeruje nam pizzę. Co prawda żadna inna pizza poza pizzą z Neapolu nie wchodzi już w rachubę, ale skusiliśmy się i był to dobry wybór. Pizza na cienkim cieście, moja z ulubioną prosciutto, dodatkowo wszystko to okraszone złocistym napojem, smakowało wybornie. Rzadko w naszych restauracjach widzimy pod ławkami czy stołami worki z mąką, innymi przyprawami, dodatkowo butelki wina zdobiące ściany. Na deser espresso i regionalne, pistacjowe ciasto. Wyborne. Rozmawialiśmy też trochę z naszą panią kelnerką, skąd się wzięła w Ferrarze i jak się jej żyje. Ja próbowałem rozmawiać po włosku. Podczas rozliczania się z szefem lokalu, zapytałem również o możliwość zarobkowania mojej córki. Nic nie stoi na przeszkodzie. Mam wszystkie namiary. Wracając na dworzec zetknęliśmy jeszcze w kierunku średniowiecznej dzielnicy, i przez moment można było podziwiać świetnie zachowane mury obronne maista. Gdzieś poczytałem że system ich murów jest najstarszym i najlepiej zachowanym tego typu obiektem w całych Włoszech. 


fragment starej ulicy

katedra i jej kolejny fragment

plac katedralny


Niestety trzeba było pożegnać Ferrarę i wracać do Bolonii. A w samej Bolonii udaliśmy się na spacer po starym mieście. Wieczór okrasiliśmy wizytą w jednej z knajpek gdzie raczyliśmy się włoskimi specjałami czyli Prosecco, Ma🏰rtini Bianco oraz deskami serów i szynek parmeńskich. Wieczorową porą wróciliśmy do hotelu i choć były plany na kolejny winny wieczór, nic z tego nie wyszło gdyż wszyscy padliśmy i pewnie było słychać tylko pochrapywanie.

Ferrara to miasto które faktycznie jest piękne, sądzę że ładniejsze od Parmy, kiedyś ponownie trzeba tu wstąpić choćby na chwilę i po podziwiać 9 km system wspomnianych wcześniej murów obronnych z perspektywy rowerowej. A później wpaść do jednej z knajpek i zjeść Pasticcio di Maccheroni.

I jak zawsze zostawiam Was z lekturą i naturalnie sporą dawką zdjęć.

Ci vediamo.

BUonasera.

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Bologna, pierwsze zauroczenie

Piazza Nettuno


Buongiorno.

Ciao amici.


Bolońskie arkady

schody przy wejściu do parku

tętniąca życiem Bolonia

jeden z kościołów


Po chili przerwy jestem ponownie. Raczej my. Pierwszy dzień absolutnie ciekawy, Parma. Wieczór spędzamy w Bolonii. Wychodzimy z dworca centralnego i udajemy się do centrum. Via dell”Indipendenza jako że to sobotni wieczór tętni mega życiem. Otwarte knajpki, restauracje, sklepy. Mnóstwo ludzi. Czuć włoski klimat. Zanim wejdziemy na via wspomnianą chwilę wcześniej stoimy przy murach obronnych miasta a może ich pozostałościach. Obok piękne, białe, świetnie oświetlone schody prowadzące do Parco della Montagnola. Przechadzając się via podziwiamy arkady które w Bolonii tworzą ponad 60 km drogę. W samym centrum tych arkad jest ponad 40 km. Tu Palazzo tam jakiś kościół. Mnóstwo zabytków. 


Neptun 

Fontanna Neptuna

dawny budynek ratusza


W pewnym momencie słyszymy coraz donośniejsze bicie bębnów, okrzyki, wielki hałas. To uliczny performance. Kolorowe postacie, dziwny, rytmiczny taniec. Wchodzimy na Piazza Nettuno a dalej naszym oczom ukazuje się jedna z najważniejszych atrakcji miasta czyli Fontanna Neptuna. Po prawej gmach biblioteki. Sala Borsa.


ponownie ratusz

ratusz z częścią biblioteki


Z Neptunem związanych jest kilka ciekawostek. Najciekawsza mym zdaniem z nich to ta którą najczęściej bolończycy opowiadają turystom. A mianowicie, opowieść dotyczy genitaliów Neptuna. Ponoć rzeźbiarz Giambologna, twórca posągu chciał przedstawić Neptuna z genitaliami o większych rozmiarach, jednak kościół nie wyraził na to zgody. Problem ostatecznie jednak sprytnie rozwiązany w inny sposób. Ponoć patrząc na posąg z odpowiedniej perspektywy, można odnieść wrażenie, że palec wskazujący lewej dłoń i stanowi przedłużenie owej części ciała. Aby ułatwić turystom znalezienie odpowiedniej pozycji względem pomnika, jedna z płyt chodnikowych, aby wyróżnić ją od innych, ma kolor czarny. Zwana jest ona „kamieniem wstydu”. To pierwszy punkt na naszej bolońskiej turystycznej drodze. 


Bazylika św. Petroniusza


Kolejny punkt programu to Piazza Maggiore. Ileż to już placów Maggiore na naszych włoskich wojażach. W świetle jupiterów i lamp wszystko dookoła placu wygląda imponująco. I tak w głównej części placu jedna z największych atrakcji Bolonii,  Bazylika św. Petroniusza. Okazała budowla. Szczególne wrażenie robi jej fasada. Połowa marmurowa a druga część ceglana. Stojąc tyłem do Bazyliki po naszej lewej stronie dumnie prezentuje się Pallazzo d’Accursio. Kiedyś znane jako Palazzo Comunale czyli ratusz miejski. Teraz w budynku mieści się muzeum z imponującym tarasem widokowym na szczycie. Na przeciwko nas Palazzo del Podesta. Kiedyś w tym okazałym budynku urzędowały władze świeckie. A po prawej stronie arkady. Kolejne arkady. Na placu oczywiście mnóstwo ludzi. Wieczorny czas sprzyja wizytom w restauracjach. I my również postanawiamy coś przekąsić.


widzicie to, w sklepie z serami winda

bolońskie pyszności

no i szynki


Udajemy się na pobliską via Pescherie Vecchie. Od nadmiaru szynek i serów boli nas głowa. I niestety również od nadmiaru turystów. Wszędzie, i w środku i na zewnątrz mnóstwo ludzi. Tu miejsca nie znajdziemy. Postanawiamy wrócić do hotelu. Mamy w naszych sakwach podróżnych i wino i szynki i sery i postanawiamy sobotni wieczór spędzić razem w lobby hotelowym. Wino urodzinowe smakuje wybornie. Wybór szynek jak w prawdziwych włoskich delikatesach. No i sery. Cud, miód. Warto tylko wspomnieć że mieliśmy małe problemy z otwarciem butelek wina. Nie mieliśmy na wyposażeniu cavatappi czyli korkociągu. W restauracji hotelowej nie chcieli pożyczyć ale zgodzili się te butelki nam otworzyć. Było trochę wstydu. A później już same przyjemności. 


Palazzo del Podesta


Jak zawsze czytajcie z namiętnością. I oczywiście zdjęcia. 


szynki wodziły swym zapachem

a masarnie kusiły


Ci vediamo.

BUonasera.

środa, 24 listopada 2021

Parma, La Prosciutteria e Parmiggiano

via a La Prosciutteria


Buongiorno.

Ciao amici.

Pandemia się nie chce skończyć. Atakuje nas kolejna fala i w sumie przy biernej postawie naszego, scusa, ich rządu, możemy się spodziewać 16 i 23 pewnie fali covidowej. Dodatkowo „pomagają” nam antyszczepionkowcy, folarze, opętani i szerzący herezje. Kurwa chyba kogoś mogłem obrazić. Trudno.


il treno

Stazione Centrale a Bologna

La Mortadella

nigdzie indziej kawa i cornetto nie smakuje tak wybornie


Po tak miłym wstępie informacyjnie zanim przejdę do meritum posta. Byłem we Włoszech. Wróciłem w ubiegłym tygodniu. Fakty. Kod o szczepieniu lub negatywny test wymagany przy odprawie. Każda restauracja, muzeum, pałac, wszędzie wstęp z aktualnym kodem o szczepieniu. Środki publicznej komunikacji czy Tper.it czy też Trenitaliatper.force.com, w tym wypadku pociągi regionalne maseczki wymagane absolutnie. I czy jesteś biały czy też masz inny kolor skóry nikogo nie zwalnia to z obowiązku noszenia tej maseczki. Sklepy oczywiście też. Spora część włoskiej populacji nosi te maseczki nawet na dworze. Pytacie czy można? Si, certo. Nie stanowi to żadnego problemu. Samolot naturalnie też. Nie wczytywałem się jakie są kary za brak maseczki ale po powrocie do naszego pięknego kraju, gdzie ponownie osiągnęliśmy status lidera w zgonach, gdzie wchodząc do kina restauracji sklepu zaczynam się źle czuć bo mam maseczkę. Smutne obrazki. Tyle tytułem wstępu.

Po gorzkim wstępie prawdziwy rarytas. Wpis o ponownej wizycie we Włoszech. 


Pallazzo wyglądające jak więzienie

uliczne smaczki

Teatro Regalo

jeden z kilkunastu parmeńskich kościołów czyli chiesa

monument na cześć G. Verdiego


Dlaczego znowu Włochy? Bo się tam i ja i moi znajomi dobrze czujemy. Bo uczę się języka włoskiego, bo córka studiuje romanistykę. Bo pasta, wino, formaggio. Zabytki, kultura, ludzie. Dlaczego Bologna? Akurat w tym okresie nie ma za dużego wyboru w tamtym kierunku ale wielokrotnie przejeżdżając autostradą obok Bolonii w kierunku Rzymu czy też Toskanii chciało się choć na chwilę wjechać do tego, jak się okazuje pięknego miasta. Czy najpiękniejszego? Prawdę mówiąc. Absolutny top 3 włoskich miast. No bo w kategorii miasteczka mamy tam swoich faworytów, Voletrra przykładowo, Pienza. Ale wśród dużych miast Bolonia jest wooooowww.

Mniej więcej w tym samym okresie ale jeszcze w roku przed pandemią byliśmy w Naples czyli Neapolu. Wyjazd związany był z urodzinami mio moglie czyli mojej żony. Jak już pozwolono nam lecieć to wybraliśmy Bolonię aby tam celebrować kolejne 18 urodziny czyli po włosku compleanno. A jak było? Co za pytanie. Z nami? Z nami zawsze jest inaczej i zawsze dobrze. Wybór ochotników ekspedycji też nie był przypadkowy. Sprawdzona gwardia. Outdorowiec z żoną oraz Agnieszka i Krzyś. I tak oto w 6 osób polecieliśmy do Bolonii. Wcześniej kupiłem bilety lotnicze. Znaleźliśmy fajne lokum w postaci hotelu **** Cosmopolitan Bologna. Świetna cena do jakości i faktycznie, śniadania palce lizać. Smak cornetto con marmelatte czuję do dziś. 


jubilatka w Parmie

uliczne inspiracje

Parmeński Ratusz

Stadio Calcio a Parma


Ulubione zapytanie Krzysia? Jaki plan? Ano plan jak zawsze ambitny i nastawiony na totalne zwiedzanie. Oczywiście Bologna ale oprócz niej Parma i Ferrara. Jeszcze w Polsce zarezerwowałem bilety na zamek w Ferrarze oraz zwiedzanie i podziwianie widoków Bolonii z wieży Asinelli w Bolonii. Odpowiednio dla zaintersowanych koszty tych wycieczek: Zamek Estense z włoska zwanym Castello Estense, sam zamek 12 euro dla dorosłego, plus ewentualnie 2 euro za wejście na wieżę zamkową, warto, zdecydowanie, i due Torri Asinelli w Bolonii 5 euro. Zdecydowanie również warto. 


Katedra od tyłu

wieża kościelna 

wejście główne do katedry

Baptysterium

okazałe katedralne wnętrza


Jeszcze tylko rezerwacja parkingu w Katowicach na lotnisku, 37 złotych. I możemy lecieć. Wybierając się do jednego z trzech regionów włoskich a mianowicie: Emiglia-Romagna, Puglia i Naples podczas wypełniania papierów musimy zameldować się w ich systemie gdzie będziemy przebywać we Włoszech i gdzie przebywaliśmy i gdzie będziemy przebywać po powrocie do kraju. Dodatkowo podczas odprawy jak wcześniej wspomniałem w załączniku musi się znaleźć certyfikat ze szczepienia lub negatywny wynik testu. I możemy lecieć. Acha, lecieliśmy Raynair, tak to te linie co wiszą mi jeszcze kasę za odwołany lot do Odessy. Nic to. Lecimy. 


Parmeńska uliczka

Piazza centrale


Lot bez zakłóceń. Drink na lotnisku. Jeden, drugi. Wesoło. Spotykam znajomą, wówczas jeszcze nie wiem skąd się znamy. Rozrzuceni po samolocie gdyż taniej. 1, 20h i lądujemy w Bolonii. Wychodzimy z lotniska. Internet nie chce działać. Jeszcze w Polsce na kilku blogach dowiedziałem się że z lotniska do Bologna Stazione czyli dworca głównego w centrum miasta można się dostać na dwa sposoby jeżeli mówimy o autobusach. Komercyjnie za 8 euro Marconni Express. Lub za 1,50 euro dwiema liniami 81 lub 91 z przystanku Birra czyli fermata Birra. Przystanek oddalony o jakieś 800-900 metrów od lotniska. No to idziemy. Trochę na czuja. Wieczorowa pora. Znajdujemy przystanek. Hurra. Ale nie ma automatów z biletami. Jedzie Marconi Express. Odpuszczamy. Szukamy dalej. Zatrzymuje się nasz autobus. Ale nie mamy biletów. Odjeżdża. Języka zapomniałem. Trochę zdezorientowani idziemy. Robi się nerwowo. Mój internet nie działa. Agnieszka zabiera się za szukanie. Wchodzimy po kilkuset metrach na via prowadząca bardzie w kierunku centro. Zawsze to większa szansa na inne autobusy. Ale nie mamy biletów i nie ma automatów. Po 22 zatrzymujemy się na kolejnym przystanku. Agnieszka z Krzyśkiem są przed nami. Zatrzymuje się l’autobus. Otwierają się przednie drzwi. Wchodzę i pytam kierowcy po włosku że chcemy dojechać do centrum ale nie mamy biletów i nigdzie nie ma automatów. Buonasera. Pada z ust kierowcy. Pyta czy mam internet. No przecież mam. Prosi aby ściągnąć sobie apkę Roger i tam kupić bilety i oczywiście zaprasza do środka. No to wsiadamy. I ściągamy. Jak krew z nosa. Ale nie ma z nami Krzyśka i Agi. Dzwonimy do nich, zajęte. Oni dzwonią. Mówimy że jedziemy a oni stoją. Sugestie z naszej strony aby ściągnęli Rogera, i że będziemy czekać na Stazione. Pytam kierowcy czy to ten przystanek, tak, proszę dziękuję. Nieprawdopodobne. I bez biletów. Ja swój internet odpuszczam. Apkę ściąga Adam. Działa. Kupujemy. Okazuje się że w kierunku naszego hotelu jedzie autobus numero 21. Pytamy policjantów z którego przystanku. Proszą się rozejrzeć po przystankach. Jest, stoi. 21. Wsiadamy. No dobra. Ale gdzie są Agnieszka i Krzysiek. Jedziemy. Po kilku minutach Adam mówi do mnie że minęliśmy właśnie jakiś stadion. A że ja mu o stadionie Bolonii mówiłem to zapamiętał. Ale z mapy wyraźnie wynika że stadion jest po drugiej stronie miasta. Mam internet. Źle jedziemy. Robimy koło i wracamy na Stazione. Ale nie wysiadamy. Teraz kierunek prawidłowy. I słuchajcie hit. Na drugim lub trzecim przystanku od Stazione do autobusu wsiadają Agą i Krzysiek. No przecież w normalnych okolicznościach nie byłoby szans wpaść na siebie. Świetnie. Jedziemy. Autobus zatrzymuje się pod hotelem. Wchodzimy. Jest krótko przed 24. Rezerwacja, klucze itd. Pytam czy mogę zapłacić, gdyż wcześniej hotel zabezpieczył sobie moją kartę nie ściągając środków. Próba zapłacenia primo, nieudana. Druga, to samo. Co jest grane. Przecież mam środki. Swoją kartę podaje Krzysiek Robimy zabezpieczenie na jego karcie. Mieszamy na 1 piętrze obok siebie. Wcześniejsza komunikacja z obsługą i oto mamy pokoje obok i łóżka małżeńskie. A z kartą okazało się że miałem ustawiony za niski limit płatności. Zamawiamy jeszcze śniadanie na 8 i rozchodzimy się do pokoi. Długi dzień. Lecz jesteśmy. Zasypiamy. Budzę się wcześniej rano. Przyzwyczajenia z domu. Meldujemy się na śniadaniu. Kawę podaje pan kelner. Każdy obowiązkowo wyposażony w jednorazową rękawiczkę. Można nakładać. Cornetto. Prosciutto. Pancetta. Owoce. I kawa. Smakuje wybornie. Kawa zawsze wybornie.

Plan na pierwszy dzień to wizyta w Parmie z głównym punktem programu w postaci katedry, la Prosciutteria, niesamowita uliczka pełna sklepów z szynkami i Teatro Farnese, a później powrót do Bolonii na wieczorny rekonesans.


panini palce lizać

Parma Calcio

parmeńska ulica


Jedziemy na dworzec. Tym razem inny autobus. Inna linia. Trochę błądzimy. Logistykę przejmuje Agnieszka. Signeli. Nowa fermata. Chyba numer 20. Jedziemy. Z przesiadką. Jesteśmy. Dworzec centralny. Stazione Centrale. Kas biletowych bez liku w postaci automatów. Szukamy Parmy na rozpisce. Nie ma. Piacenza. To kierunek nasz. Pomagają nam dwie urocze rodaczki. Kupujemy bilety. Tym razem w automacie. 58 euro. 4 osoby. Tam i z powrotem. Godzinna podróż przed nami. Pociągi regionalne mają u nich bardzo wysoki standard. Dwupiętrowe. Czyste. Pachnące wręcz. Bardzo komfortowe. I wszyscy w maseczkach.

Podróż do Parmy upłynęła szybko. Zanim się obejrzeliśmy wysiadaliśmy już na dworcu. Od razu z niego prosto w kierunku centro. Po drodze pierwsza wizyta w sklepie aby uzupełnić płynne zapasy. Jako że to sobota w dwóch miejscach napotykamy na bazar ala „chiński bazar”. Wchodząc na centralną część starówki pojawia się wielki, ogromny budynek w którym to mieści się Teatro Farnese i muzeum. Zaraz przed nim stoi sporych rozmiarów monument upamiętniający fakt że znany włoski kompozytor operowy pochodzi z prowincji Parma. Wchodzimy na strada  Garibaldi. Czuć już w tym miejscu włoską ulicę. Sporo rowerzystów, i artystów. Pierwszy ciekawy budynek przed nami to Teatro Regio. To jeden z czołowych teatrów operowych we Włoszech, wzniesiony w 1829r. 

Kontynuujemy wizytę w Parmie podziwiając jej architekturę. Docieramy do jednej z najważniejszych arterii miasta strada della republica. Większy ruch. Sporo turystów. I coraz więcej knajpek. Kawiarni. I słońce wychodzi. Dochodzimy do Piazza Garibaldi. Palazzo del Governatore i Palazzo del Tribunale. I wszędzie skutery, może nie w takiej sile jak wiosną czy latem ale urok ten sam. Gwar ulicy łapiemy pełną piersią. Przechadzamy się obserwując mieszkańców. Jedni robią zakupy, inni piją kawę. A my dochodzimy do ronda okraszonego fontanną. Tu na chwilę się rozdzielamy. Ja z mio moglie idziemy, korzystając z okazji spróbować wejść na stadio di Parma. Stadio Comunale di Ennio Tardini. To moja świecka tradycja. Poza tym Parma to bardzo zasłużony klub dla włoskiego futbolu. Aktualnie grający w serie B. A ciekawostką jest fakt że jego barw broni teraz Gianluigi Buffon. Prawdziwa legenda włoskiego calcio.


katedra ujęcie rybie oko

temat przewodni

via szynkowa

panini do zjedzenia


Jak to jednak zwykle bywa wejść się nie udało ale pamiątkowe zdjęcia uczyniliśmy.

Wróciliśmy do naszych znajomych. Przed nami Piazza del Duomo. W głównej części Cattedrale di Santa Maria Assunta. Można nie lubić kościoła jako instytucji ale trzeba przyznać że poprzednicy wszelkie tego typu budynki budowali z rozmachem. I podziwia się ich dokonania. Freski. Zdobienia. Wykończenia. Robi to wszystko wrażenie. Obok stoi Baptysterium. Równie okazałe jak katedra. Nasze szczęście polega na tym że najczęściej te najciekawsze budynki są albo remontowane całkowicie czyli całe w rusztowaniach albo częściowo. Tak było i tym razem.

Banksy w Parmie



wnętrze katedry


Zachwyceni zgłodnieliśmy. Udaliśmy się na kulinarną ucztę w postaci kanapek do knajpki zwanej I Panini di PEPEN. Prostota a kolejka jak po zboże. Warto zapytacie? Postać w tej kolejce. Zdecydowanie tak. Wybór panini con prosciutto crudo …..coś tam coś tam. Świeże. Wyjątkowo. Warto. Uwielbiam małe knajpki z mega prostym jedzeniem. Wyśmienity wybór.

Nasyceni udaliśmy się sprawdzić jak wygląda ulica na której stoi jeden sklep obok drugiego oferujący pancetty, prosciutto czy też parmegqiano. Głowa boli od wyboru. I te nazwy sklepów. La Prosciutteria. Trafiliśmy spacerując również na oryginalną wystawę Banksy. Brytyjski artysta street art. Jego prace znane są nie tylko w samym Londynie. Ale na to czasu nie znaleźliśmy. A szkoda pewnie. Ograniczeni czasem godziny powrotu do Bolonii, udaliśmy się na zakupy szynkowo-serowe. I pognaliśmy spróbować wejść do Teatro Farense. Okazało się jednak jak dotarliśmy do bram teatru że wejście jest biletowane, z wcześniejszą rezerwacją i w ogóle trzeba wejść też do muzeum. Smutni odpuściliśmy tą atrakcję. Pewnie szkoda. Trudno. Zaczęło trochę padać. Udaliśmy się na espresso. I w drogę powrotną do Bolonii. 


Palazzo della Pilotta

espresso


O pierwszych wrażeniach z wizyty w centrum Bolonii w następnym wpisie. Na koniec ciekawostka. 

Po powrocie outdorowiec znalazł ciekawy wynik ankiety przeprowadzonej wśród Włochów. Zapytani o miasto w którym żyło by im się najlepiej wygrała … Parma. 

Ciekawe. Nasza wizyta za krótka ta taką ocenę ale miasto wyjątkowo ciekawe. 

Tym czasem zapraszam do oglądania zdjęć i zapoznania się z tekstem.

Ci vediamo.