poniedziałek, 18 kwietnia 2016

TATRY Jesień 2013

Widok z Przełęczy Szpiglasowej


Cześć.
Zacznę nietypowo.
"kiedyś ktoś mnie zapytał: dlaczego chodzisz po górach?, Odpowiedziałem, że ludzi można podzielić na dwa rodzaje:
- na tych, którym tej pasji nie trzeba tłumaczyć,
- na tych, którym się jej nie wytłumaczy."
Słowa Piotr Pustelnika, zdobywcy Korony Himalajów i Karakorum zacytowane przez Monikę Witkowską w książce pt.; "Góry z duszą".

Rozpocząłem nietypowo ale jakże wymownie odpowiadając jednocześnie na słowa być może malkontentów którzy mogą zadać mi pytanie, znowu o górach? Znowu Tatry?
Poprzedni wpis, jak pewnie pamiętacie kończył się w mych ukochanych Tatrach. Też jesienią. Piszę też, gdyż i ten wpis będzie dotyczył jesiennego wyjazdu pod tytułem "zakończenie sezonu". Tym razem to zakończenie anno domino 2013.
I też Tatry. One się nie nudzą. Nigdy.
Zatem termin tegoż wyjazdu miał miejsce w dniach 12-16.09.2013r. Tatry. Polska.
Bohaterowie wyjazdu to: Miś, Pan Nanga, Ninja, Jaszczomb, Jaca Kozioł, Marud, Fedur, Ricco i ajem.
Wyjazd nastąpił w czwartkowe południe 12 września. Jakie mieliśmy plany? Dotrzeć bezpiecznie na parking w Palenicy Białczańskiej. Wieczorową porą wyruszyć w kierunku Morskiego Oka. I tak też się stało. Bez większych problemów dojechaliśmy w granicach północy na parking. Szybkie przebranie, sprawdzenie zawartości plecaków i w drogę. Udaliśmy się znaną Wam drogą asfaltową po przygodę.
I przygoda zaczęła się dość szybko za sprawą odgłosów wydobywających się z lasu. Na początku niewyraźne, w miarę upływu minut coraz głośniejsze pomrukiwania spowodowały w naszej grupie skupienie nieprawdopodobne. Pełna koncentracja. Nasłuchiwane. Wyciszenie totalne i co najśmieszniejsze, nikt nie chciał iść blisko krawędzi lasu. Prawdopodobnie pomrukiwania należały do Niedźwiedzia. Tak niedźwiedzia. Nad ranem gdy obudził nas właściciel knajpy w okolicy Włosienicy, po krótkiej wymianie zdań z dużym prawdopodobieństwem stwierdzono że mógł być to miś. Ładne kwiatki. Pomrukiwanie jak dobrze pamiętam miało miejsce kilkukrotnie.
Po pobudce start w kierunku do Moka czyli Morskiego Oka. Docieramy jeszcze przed otwarciem kuchni, chmury nad stawem odsłaniają powoli Mięgusze i Rysy. Rysy czyli najwyższy szczyt Polski, 2499 m.n.p.m., to główny cel na piątek. Ciekawostka. Najwyższym szczytem w całości znajdującym się po polskiej stronie to Kozi Wierch (2291 m.n.p.m.). Natomiast Rysy dzielimy ze Słowakami.
Wielkie plecaki zostawiamy w schronisku a sami wyposażeni w niezbędne rzeczy (dodatkowe kurtki, rękawiczki, czapka) kierujemy się na Czarny Staw pod Rysami. Pogoda jak to w górach może się zmieniać bardzo szybko tak więc pamiętajcie. Przed każdym wyjściem szczególnie w wyższe partie proszę dokładnie sprawdzić prognozy.

Poranny widok na Mięgusze

Prawie wszyscy, od lewej: Fedur, Jaca Kozioł, ajem, Ninja, Pan Nanga, Marud

Miś

Podejście od Czarnego Stawu to szlak czerwony. Tempo od samego początku dość dobre. Tworzą się podgrupki. W pierwszej maszerują Fedur, Marud, Ninja i ajem. Druga grupa to pozostali czyli Miś, Ricco, Jaszczomb, Jaca Kozioł i Pan Nanga. Ta druga grupa po minięciu buli pod Rysami także się jeszcze rozdzieli. Początek naszego podejścia jest niezbyt skomplikowany. I idziemy jeszcze pod chmurami które złowieszczo wiszą nad nami. W miarę wspinania szczególnie po minięciu wcześniej wspomnianej buli szlak jest już wymagający i większość z niego trzeba pokonać używając łańcuchów.
Podejście 

Okolice Buli

Kamloty na szlaku

Pogoda zmienna jest

Ricco nie wierzy w śnieg

Wcześniej wspomniana Bula to już 2054 m.n.p.m. To miejsce gdzie wielu turystów łapie tlen i po odpoczynku jest już tylko kamienisty szlak przed nami. po kilku zakosach dochodzimy do grzędy gdzie zaczynają się łańcuchy. Jak widać na zdjęciach na kolegów podejściu zastał ich śnieg. Ja ze swoją grupą śnieg powitałem już na szczycie. To kolejny przykład tego o czym już mówiłem wcześniej. Pogoda zmienia się bardzo szybko. Od porannej mżawki poprzez delikatne słońce, chmury, grad który później zmienił się w śnieg. Zejście w takich warunkach wymaga dodatkowej wzmożonej czujności.

Oznaczenie szlaku 

Największa trudność znajduje się przed samym szczytem na tzw. Przełączce, najbardziej eksponowanym miejscu. Grań jest wąska. Widok z niej oczywiście w warunkach bezchmurnych podobno niesamowity. Później jeszcze jedna ekspozycja. Po jednej jak i drugiej stronie ponad 500 m przepaści. Robi wrażenie. Przed nami już tylko szczyt. Kończą się łańcuchy. Ostatnie wielkie głazy i jesteśmy. HURRRA.

Ninja całuje słupek na szczycie

Podejście łańcuchowe

Warunki zimowe


Rysy

Schodzący Fedur

Przerażony Marud

Rysy po stronie słowackiej to 2503 m.n.p.m. Podejście nie jest tak wymagające jak sąsiednie Mięgusze ale jak to w górach - czujność ponad wszystko. A w warunkach śniegowych tym bardziej.
Powoli schodzimy, zabieramy po drodze kolegów którzy mądrze zrezygnowali z głównego podejścia i kierujemy się do schroniska. Piątkowy wieczór oznacza że będzie tłoczno w Moku. I tak jest.
Jeszcze jedna uwaga dotycząca świadomości. Koledzy nasi wykazali ogromny respect i wycofali się. Natomiast ja podczas zejścia gdzieś w okolicy Buli spotkałem mamę z synem, syn w wieku ok. 10 lat, niby dobrze ubrani ale pytanie padło jedno z moich ulubionych. Damy radę. I co tu odpowiedzieć? Przecież nie możemy decydować za innych. Ja odradziłem Pani wizytę na szczycie. Góry były, są i będą. Rysy tym bardziej.
Rozwaga i respect.
Wieczory w schroniskach  są cudowne i nieprzewidywalne. Z początku myśleliśmy że nocować będziemy na glebie w głównym budynku a jak się okazało dostaliśmy wyśmienite warunki w byłym budynku gospodarczym.
Opowieści przy jednym z trunków zakończyły się późno w nocy. Były gitary i karty. Analizy podejścia, spostrzeżenia i własne odczucia. Uwielbiam tego słuchać.

Prawdziwi sportowcy i proporzec w wersji dywan pamiętający Gierka
Plany na sobotni dzień ambitne i mocne. Mięgusze i Przełęcz Pod Chłopkiem, Szpiglasowa Przełęcz i noc już w schronisku w Pięciu Stawach.
Podejścia na Mięgusze nie będę ponownie opisywał gdyż przypomnę, jest ono szczegółowo przedstawione we wpisie TATRY Jesień 2014. 
Natomiast podejście dość żmudne acz szybkie w kierunku Szpiglasowej Przełęczy i kolejny dzień w schronisku z między wizytą na Kozim Wierchu zamieszczę, obiecuję jutro w części drugiej.
Teraz, udam się na wypoczynek. Pieką mnie palce. Ścianka wspinaczkowa. Walczymy. Kolejny trening i nauka techniki.
Miłej nocy.
Pozdrower.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz