wtorek, 22 marca 2022

Bologna, le due Torri e portici czyli arkady

le due Torri


Buongiorno.

Ciao amici.

Permanentny brak czasu. Dobra, miałem się nie tłumaczyć. Nie skończyłem opowieści o wypadzie do Bolonii i okolic a w międzyczasie nasz „rząd” zdążył ogłosić koniec kolejnej pandemii a co gorsza wybuchła wojna w Ukrainie. Genetycznie zmodyfikowane nic czyli Putin najechał na wschodnie, sąsiedzkie  rubieże i postanowił walczyć jak się okazuje nie tylko z Ukraińcami. Do zwyczajowo przyjętych już ***** ***, konfederację, Kukiza czas na ***** Putina.

Tyle tytułem wstępu. Oczywiście w m międzyczasie szkoliłem ponownie Was w Jakuszycach, nawet wystartowałem w biegu Piastów. Śmiech…


bolońskie arkady

klatka schodowa

Torri Asinelli


Dobra. Lecimy na Sycylię. Czekajcie, jeszcze szkoliłem się ja w Mountain Climbing School na Słowacji. Ale o tym wydarzeniu też w osobnym wpisie. Było dodam tylko zjawiskowo. Zimno. Wietrznie. Ale i słonecznie.

Tak teraz lecimy na Sycylię. Niezmiennie kierunek włoski jest naszym ulubionym. Tym razem w pełnym składzie personalnym rodzinnym. Ale o tym tez będzie w osobnym wpisie.

Wracamy do urodzinowego wyjazdu do Bolonii. Do listopada. Ponad 4 miesiące scorso.

I tego ostatniego dnia skupiliśmy się już tylko na samej Bolonii. Przed nami wycieczka do jednej z największych bolońskich atrakcji czyli le Due Torri, the Torre degli Asinelli, wizyta na nietypowym jak na Bolonię mostku i okienku zdecydowanie bardziej kojarzonym z Wenecją przy via Piella, i próba zwiedzania Stadionu Bologna FC.

I na deser wizyta w znakomitej knajpie polecającej znakomitości kulinarne bolończyków. I powrót.


primo panoramico

secondo panoramico

terzo panoramico

widok z góry


Także, tym razem już ostatni raz w hotelu powiedzieliśmy grazie mille i autobusem udaliśmy się do centrum Bolonii. Wizyta na dwóch wieżach to zdecydowanie must have. Wcześniejsza rezerwacja pozwoliła ze spokojem oczekiwać wejścia na jedną z nich. Przed nami 498 schodów, aby wspiąć się na 97,2 metra a jeszcze wcześniej wnikliwa kontrola i samych wejściówek ale przede wszystkim certyfikatów covidowych. Na wieże jednorazowo może wejść tylko 20 osób. Raz że ciasno na schodach a dwa pewnie ograniczenia pandemiczne. Niemniej, udało się namówić Gośkę na wejście gdyż pierwotnie chciała się poddać i chyba nie żałuje bo widok z góry na panoramę Bolonii jest fenomenalny. Wchodzi się tylko na jedną wieżę tą wyższą. Na górze udzieliliśmy jeszcze pomocy jednej z włoszek. Okazuje się że pokonanie 498 chodów może spowodować przyspieszone bicie serca i delikatne zasłabnięcie. Ciekawostką jedną z wielu jest fakt że na Piazza Ravegnana jeszcze 1919 roku stało 5 wież. Inna ciekawostka to porównanie do tagliatelle. 8 mm makaron ustawiony obok siebie dał by długość 12, 270 m oplatającego wieżę. 


wieże raz jeszcze 

wiking, krezus, przyszywany Włoch, i piękne kobiety

widok z wieży Asinelli


Kolejnym punktem naszej wizyty okazała się kawiarnia dla prawie wszystkich gdyż ja i mio moglie udaliśmy się do znajdującej się obok dzielnicy akademickiej z królującym w centrum kościołem, bazyliką Santo Stefano i setce chiese czyli siedem kościołów oraz fenomenalnymi kamienicami. 

Bolonia to miasto arkad.Są one wszędzie. O ile dobrze wyczytaliśmy to w samym centro storico jest ponad 40 km arkad. Wychodzi na to że w czasie deszczu na głowę nie spadnie nam żadna kropla.

Warto dodać że to jedna z najstarszych włoskich akademickich dzielnic.

Piękno bije po oczach na każdym kroku. Niby wszystkie te kamienice i arkady w centrum storico są takie same ale wystarczy spojrzeć trochę z innej perspektywy i nawet kostka brukowa pokrywająca ulice jest inna.

Zdecydowaliśmy się następnie przejść na niby normalny ale jednak niebanalny mostek i okienko charakterystyczne dla Wenecji. 

Oczywiście zrobiliśmy kilka zdjęć. 

Obok pachniało dobrym włoskim jedzeniem. Uciekliśmy stamtąd czym prędzej. Jedzenie zaplanowane było nieco później. 


akademicka dzielnica

sette chiese

arkady


Postanowiliśmy ja wraz z zoną udać się na zwiedzanie stadionu piłkarskiego Bologna FC w którym na bramce gra, strzeże nasz rodak Skorupski a poza tym jest to jeden z najbardziej znanych i charakterystycznych obiektów na półwyspie apenińskim. Przejeżdżaliśmy między innym przez dzielnicę żydowską. Trafiliśmy pod bramy stadionu i okazało się że jesteśmy spóźnieni o jakieś 20 minut. A miałem chrapkę na czapkę. No cóż. Obeszliśmy obiekt i wróciliśmy do centro storico.  Pozostali zwiedzali równie dojrzałą jak centrum bibliotekę. 

A na deser nastąpiło długo wyczekiwane kulinarne maestro czyli wizyta w jednej z wielu polecanych knajp w Bolonii. Ale dość długa kolejka oczekujących nie odstraszyła nas. Magnes w postaci dobrego, solidnego, smacznego jak zachwalano tą restaurację żarcia za niewygórowaną kwotą okazał się znakomitym magnesem. 

Przy wejściu obowiązkowe sprawdzanie paszportów covidowych. A później to już tylko kulinarna uczta, warta długiego wyczekiwania na wejście. Co wylądowało na talerzach?


kolejne spojrzenie na dwie wieże

dzielnica akademicka

bolońskie uliczki


Nazwa knajpy jeszcze przecież. Osteria dell’Orsa. Tagliatelle. Cannelloni w rosole. Espresso doppio. I pistacjowe arcydzieło deserowe. I tiramisu. Szał. I całkiem nieduży rachunek. 

Niemniej knajpę polecam zdecydowanie. 

Talerze można było wylizywać.


Stadio Renato Dall'Ara

stadio Bologna FC

Wenecja w Bolonii

nie warto wchodzić😅


I niestety trzeba było się powalić zbierać i kołować w kierunku lotniska. Calamita czyli magnez na lodówkę kupiliśmy dopiero na lotnisku ale za to inny niż wszystkie bo droższy. Ale też ładniejszy.

I spotkałem wspomnianą koleżankę z lotniska w Katowicach przed wylotem. I zamieniliśmy kilka zdań i okazało się że razem ze sobą pracowaliśmy tylko w innych liniach. 

Świat jest jednak mały. 


top

polecam


Wsiedliśmy na pokład ryanarowego dreamlinera i udaliśmy się w podróż powrotną do naszego miejsca zamieszkania. 

Czy polecę Bolonię lub Parmę, Ferrarę? Zdecydowanie tak. I nie chodzi już o to że prawie wszystko co włoskie jest dla mnie zajebiste, miasta są urzekające i ciekawe. Bolonia chyba najbardziej. 

Fantastycznie spędzony czas w gronie najbliższych. Kolejna celebracja urodzin przez duże C. 

Wszystko zagrało moim zdaniem. I oby więcej takich wyjazdów.

Do zobaczenia.

Ci vediamo. Oby następny wpis był szybszy. I oby w innych okolicznościach.