niedziela, 21 sierpnia 2022

Mały Szlak Beskidzki - etappa 1

widok z góry Żar


Ciao

Buongiorno amici.

Wracamy w góry. Projekt „Mały Szlak Beskidzki” chodził nam po głowie od kilku lat. Pomysł pęczniał, nabrzmiewał lecz z wolnym czasem trochę krucho a i inne obowiązki zawsze były ważniejsze. Ale udało się. W składzie zacnym, wyjątkowym w każdym calu spakowani udaliśmy się do Bielską Białej aby tam zacząć przejście. 


widok na Bielsko-Biała

zestaw obowiązkowy

pierwsze kilometry w Beskidzie


Samo przejście i jej trasa jest wydarzeniem wyjątkowym. Mały Szlak Beskidzki to młodszy brat Głównego Szlaku Beskidzkiego liczącego około 500 km. MSB ma do zaproponowania około 137 km i prowadzi pasmami górskimi które w GSB nie występują. A mianowicie. Beskid Mały, Beskid Makowski czy Beskid Wyspowy. Oznakowany jest kolorem czerwonym. I przynajmniej do momentu przerwania naszego przejścia, trasa jest genialna. Poza pasmem górskim po którym się poruszamy mijamy jeziora, zapory, rzeczki, potoki, czasem jest ciepło, jest burzowo, deszczowo, zawiewa. Pełna paleta. Mały Szlak Beskidzki zaczyna się w Bielsku Białej a kończy na szczycie Lubonia Wielkiego w Beskidzie Wyspowym. Jeżeli zdecydujemy się pokonać tą trasę od końca niejako to nic nie stoi na przeszkodzie. Wszystko zależy od naszych preferencji. Pewnie Was zaciekawi ile czasu potrzebujemy na przejście tegoż szlaku. Wariant szybki to 3 dni, wariant krajoznawczy liczy 4-5 dni. Suma podejść na szlaku to 6100 metrów, a zejść to 5500 metrów. 

Korzystając z bloga MyNaSzlaku podsyłam zainteresowanym link do darmowych map turystycznych w wersji online

Hrobacza Łąka

jedno z schronisk na trasie

naczelny gimnastyk wyprawy - MIŚ

Start MSB ma miejsce w Bielsku Białej w dzielnicy Straconka przy kościele Matki Bożej Pocieszenia, i tam stawiamy samochód. Szybki przepak i wychodzimy w Beskid. Ale zanim to kilka słów o noclegach. My zaplanowaliśmy nocleg pod goła chmurką lub namiot który powędrował do mojego plecaka. Można pewnie skorzystać ze schronisk znajdujących się po drodze, wiat czy szop które napotkamy podczas wędrówki. Poza tym wygodne buty, dużo wody i coś do przegryzienia podczas wędrówki. Obserwując pogodę zwróćcie uwagę na pogodę która może się okazać kluczowa. Według wstępnych prognoz nam miało towarzyszyć słońce i to wysoko temperaturowo, oraz jakaś burza. Spakowani, zmotywowani wyruszyliśmy przed siebie czerwonych szlakiem. Na dzień dobry ostre podejście, początkowo między zabudowaniami, później już w lesie pozwala rozgrzać tłoki i poczuć pierwsze krople potu nie tylko na czole. Szybko zdobywamy wysokość. Pierwszy szczyt który mijamy to Czupel 654 m.n.p.m.. Po lewej piękna panorama Bielska Białej. Świetna atmosfera, mnóstwo humoru i niewybrednych żartów. Zdobywamy Gaiki 816 m.n.p.m. a następnie Groniczki 833 m.n.p.m. Jak to w Beskidzie na podejściach bywa trzymają one sztywno w podejściu aby następnie przejść fragmentami odcinki zupełnie płaskie. Docieramy do miejsca Hrobacza Łąka, mijając wcześniej schronisko które kusi aby chwilę odpocząć i ewentualnie wypić kawę. Przed budynkiem wita nas pies właściciela schroniska. Zaraz później sam szef schroniska które przy nas dopiero zaczyna żyć na nowo. Gaduła z właściciela niesamowity, staramy się mu dorównać popijając kawę.


zapora w Porąbce

złocisty napój na górze Żar

narcyz - komentarz zbędny

w tle zbiornik w Porąbce


Mnóstwo ciekawostek o prowadzeniu takiego obiektu. Robimy pamiątkowe zdjęcia i uciekamy dalej. Naszym planem na pierwszy dzień przejścia jest dotarcie do Potrójnej i tam poszukanie ewentualnie jakiegoś noclegu. 

Po minięciu schroniska i wielkiego krzyża gwałtownie schodzimy w kierunku zapory wodnej w Porąbce. Na finalnym zejściu spotykamy piekną dziewczynę która w samotności pokonuje szlak idąc w kierunku nam przeciwnym. Żar z nieba i góra Żar przed nami. Mijamy zaporę. Korci wejście do zimnego zbiornika. Przed nami cholernie upierdliwe podejście pod górę Żar, na którą dotarłem kilka miesięcy wcześniej rowerem podczas służbowego pobytu w Bielsko Białej. 


kolejne zapierające dech w piersiach widoki

niby to samo a zawsze zachwyt

praktycznie metą pierwszego dnia

kolejny rzut na inny Beskid


Wydaje się że podejście nie ma końca. Całe szczęście duża część podejścia jest zacieniona ale kiedy zbliżamy się do szczytu jesteśmy jakby na patelni. Ale to ostatnie momenty podejścia i po chwili raczymy się chłodnym złocistym napojem. Po dłuższym postoju postanawiamy jeszcze spróbować lodów i idziemy dalej. Mijamy wielki zbiornik wodny usytuowany na górze Żar i po minięciu odbicia szlaku czarnego wędrujemy dalej przed siebie. To 17 i pół kilometra za nami. W okolicach Kiczery 827 m.n.p.m. przed nami kolejny niesamowity widok tym razem piękna panorama z Tatrami w oddali. Krajobraz niewiele się zmienia. Albo idziemy pod górę lub dla odmiany schodzimy. Na szczęście wielkich podejść przed nami już nie ma. Docieramy do Przełęczy Przysłop 795 m.n.p.m. Następnie mijamy Kocierz 879 m.n.p.m. czyli 100 metrów różnicy pokonujemy i podchodzimy do finalnego miejsca czyli Potrójnej 883 m.n.p.m. Tu planujemy postój i nocleg. Jest 19.45. Znajdujemy fantastyczne miejsce na nocleg. 


niedaleko Chatek na Potrójnej

skrzyżowanie na Potrójnej


Chatki na Potrójnej. Usytuowane w dzielnicy Hatale. Zjawiskowe miejsce prowadzone przez prywatnych właścicieli. Prawdziwa chata wędrowców. I pełna wędrowców. Szefowa w kuchni przygotowuje żurek. Wyśmienity zresztą. Przed nami okazja do kąpieli i czas na kolację. Wieczorem trafimy jeszcze na ognisko. Będą śpiewy i wiele emocjonalnych wystąpień. Próbujemy wejść w skórę perkusisty czy basisty. Rządzi MUSE. Kilka minut po północy uciekamy spać. To był bardzo ciekawy dzień, długi i trochę wyczerpujący. Za nami bez mała 30 km. Nogi domagają się odpoczynku. Chata zasypia i my z nią.

Kolejny dzień w kolejnym rozdaniu. Tymczasem jak zawsze zapraszam na bloga. Zdjęcia i kunszt literacki podziwiajcie. 

Ci vediamo.