środa, 17 lutego 2016

Motywacja do działania

Miałem dziś rozpocząć wpisy na temat Gruzji. I to nastąpi. Tylko jest tego tak dużo że będę musiał podzielić tą część na chyba tuzin sesji.
Skoro nie Gruzja to ponownie o motywacji do działania, chyba że o niej nie było potraktujmy to jako start.
W ostatnim czasie dwukrotnie się poryczałem jak bóbr. Niedawno oglądałem film absolutnie must have dla każdego wspinacza miłośnika gór - dziękuję Ninja - film pod tytułem "Czekając na Joe" i książka pod tytułem "Dotknięcie pustki". Opieram się na filmie, film na faktach, nie chcę Wam go opowiadać ale aby przybliżyć to o co mi chodzi podam tylko że akcja dzieje się w Andach Peruwiańskich, celem jest Siula Grande, zachodnia nie zdobyta wcześniej ściana, szczyt jest zdobyty natomiast to co dzieje się później - musicie to zobaczyć. Podczas powrotu jeden z kolegów a jest ich dwóch musi odciąć linę do której jest przyczepiony kompan, zresztą ciężko rany, połamana noga, ten drugi wpada do szczeliny i zaczyna się walka. Walka o życie. Ten który odcina wraca do obozu a ten w szczelinie walczy. Film ma charakter dokumentu, przerywany wywiadami z bohaterami. Piękny, przejmujący dokument.
Czekając na Joe



Ja ryczałem. Rzadko mi się to zdarza. Jak na wrażliwca przystało. Ale grdyka wpadła w takie wibrato, łzy ciekły wielkości grochu.
I gdzie tu motywacja pewnie zapytacie. Odpowiedź jest w treści filmu. Walka rannego wspinacza, nie poddawanie się, pozytywne myślenie, facet musiał wykazać się mega chartem ducha, sam w szczelinie z połamaną nogą, dokoła tylko lód i śnieg, ciemno i on sam. Trzeba mieć mega jaja aby walczyć.
Siula Grande
Pewnie część z Was ma zdanie że po co ryzykować wysoko w górach, komu to potrzebne i tak dalej. Ale nie o tym dzisiaj. Dzisiaj o motywacji. W tym przypadku może pośrednio odbierzecie ten wpis jako motywacje do działania w samych górach. Moim pragnieniem jest aby przekonać nieprzekonanych do aktywnego działania na różnych płaszczyznach. 
Ryczałem jak bóbr także dzisiaj rano. Na jednym z portali społecznościowych pojawił się film o ojcu i synu dodam niepełnosprawnym którzy razem ukończyli IRONMANA - czyli najtrudniejszy triathlon na świecie. Film funkcjonuje pod tytułem DICK HOYT - a real hero,
Polecam nie tylko osobom którzy maja problem z podjęciem decyzji czy warto uprawiać jakikolwiek sport ale szczególnie tym osobom którzy codziennie rano wstają i wypowiadają magiczne słowa: JAK MI SIĘ KUREWSKO NIE CHCE.
Just do it girls and boys. Te dwa może dość ekstremalne przypadki mają spowodować i to jestem przekonany będzie miało miejsce że, nie ma rzeczy niemożliwych, wszystko leży głęboko w naszej psychice, nikt nie każe wam startować w Ironman, wystarczy że ruszymy cztery litery i wyjdziemy do lasu na spacer, przykładowo z kijami, dotleniami szare komórki, działamy. 
Nie wiem czy ja mógłbym zostać motywatorem czy też takim motorem napędowym, a może nim jestem ale podam wam taką małą ciekawostkę z mego życia, lat temu kilka podczas szosowej jazdy na rowerze uległem wypadkowi który skończył się złamaniem splotu obojczyko-barkowego któregoś tam stopnia i operacyjnie wszczepiono mi druty Kirschnera z kawałkiem blachy czy śruby, i wydawało mi się że już jest po. Po karierze pseudokolarza, gdyż wówczas faktycznie bardzo mocno funkcjonowałem w tym środowisku, był to początek sezonu, początek maja, wielkie plany na wyścigi. I? Zgadnijcie o co zapytałem doktora zaraz po wybudzeniu.? Kiedy będę mógł wrócić do treningu. Lekarz z politowaniem spojrzał i skomentował że ten sezon już jest zamknięty. YHHHHH?
Zamknięty? Chyba dla Pana. Dwa tygodnie po wyjściu ze szpitala siedziałem już na trenażerze, a nieco ponad miesiąc po wypadku ukończyłem maraton MTB w górach w Międzygórzu na chyba 21 miejscu. 
Pomyślicie wariat. Pewnie tak. Ale motywację którą miałem najlepiej obrazują obrazki jakie mam w pamięci. Długie godziny na trenażerze, rehabilitacja ręki, ciągłe ćwiczenia.
Druty są ze mną do dzisiaj. Przeszkadzają trochę w życiu, ale pływać mogę, biegać na biegówkach mogę, wszystko mogę.
Namawiam także Was wszystkich do wyjścia z domu, na spacery, na basen, gdziekolwiek.
Życie jest zbyt krótkie aby lamentować, użalać się nad sobą. Uśmiechamy się. I działamy.
Niech każdy z was obierze sobie cel i dąży do niego.

Jedną z dróg prowadzących do jest droga do Jakuszyc.
Zapraszam przy współudziale XC LIFE Tomasz Kałużny i ENERVIT na zajęcia.
Wasz instruktor Abdul.
Abdul wypatruje Was

YOKO czeka na Was

Enervit także czeka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz