wtorek, 10 października 2017

Tatry - pasja niczym nieograniczona

pasja w chmurach

Czas zakończyć sezon który nigdy się nie rozpoczyna. Brzmi dowcipnie. Ale taka jest prawda. Niemniej na te kilka dni każdego roku wszyscy czekamy z utęsknieniem. Termin wrześniowego wyjazdu planowany jest zawsze z dużym wyprzedzeniem. Tak było i tym razem. Choć w międzyczasie pierwotnie zaplanowany termin zmienił swoją datę. A szkoda. Na zmianie ucierpiał doskonale znany Wam z poprzednich górskich wpisów Jaca Kozioł. Kontuzja wyeliminowała Jaszczomba. A Maciek cieszy się od kilku tygodni gdyż został  ojcem.  Zatem skład wykrystalizowany stanowiły doskonale znane Wam jednostki: Miś, Fedur, Ninja, Malik, Sowa, Ricco, Marud i ajem. Dokoptować próbował do nas outdorowiec ale w dniu wyjazdu oznajmił że nie jedzie. Bez komentarza.

dzień się rozpoczyna

Tatry witają

Co do miejsca wyjazdu plany zmieniały się kilkukrotnie. Słowacja mieszała się z naszymi Tatrami Wysokimi. O wszystkim zaczęła też decydować pogoda. Im bliżej wyjazdu zapadła decyzja że wybierzemy opcję mieszaną. Część po naszej stronie, część u Słowaków. Jak życie pokazało raz kolejny wybraliśmy jeszcze inną opcję. Ale o tym później.

Hala Gąsienicowa budzi się również

I tak 14 września wieczorową porą stawiliśmy się gotowi i zwarci do kolejnej górskiej wyrypy. W Zatoniu pod Zieloną Górą rozdaliśmy wcześniej zamawiane pamiątkowe trykoty, nie wszyscy jak się okazało, rozdałem ubezpieczenia i w drogę. Sama droga w tym roku nie zawierała na szczęście żadnych niespodzianek.

panorama na Czarny Staw Gąsienicowy

Dobrze po godzinie 1 wjechaliśmy do Zakopanego. Padało więc jeszcze w trakcie podróży zarezerwowaliśmy miejsce w hostelu na Krupówkach. Blisko parkingu. Zmęczenie wzmagało. Cały dzień w pracy. Później 2 godziny lekcji w szkółce pływackiej i cała droga za kierownicą. Ale szybko postawiony drink regeneracyjny spowodował otrzeźwienie. Coś na ząb i można tańczyć. A że hostel to i płeć piękna mieszkająca obok. Wymiana uprzejmości, energetycznych drinków i znalazła się muzyka. Madonna wiodła prym. A na parkiecie między piętrowymi łóżkami Ninja i Miś. Królowie parkietu. Muzyka w tańcu im nie przeszkadza. Repertuar ruchów nieograniczony. Dopisuje humor wszystkim. Mnóstwo śmiechu. Około godziny 3 kładziemy się spać. Piątkowy dzień zapowiada się ekscytująco. Pogodowo też ma być super.

jeszcze jedno ujęcie na staw

Rankiem bardzo ciężko wstać. Chyba ciśnienie się zmieniło bo głowa lekko boli. Pakujemy się a raczej przepakowujemy i wyruszamy do Kuźnic. Tam rozpoczynamy oficjalnie zakończenie sezonu 2017 roku. W Kuźnicach spotykamy zaprzyjaźnione dziewczyny z hostelu. Nasze plany to: Kuźnice, Hala Gąsienicowa niebieskim szlakiem, Czarny Staw Gąsienicowy, Zawrat, Świnica, Przełęcz Świnicka, czarnym szlakiem w kierunku Zielonego Stawu i jak czas pozwoli to Karb i Kościelec.


droga na Karb

staw ponownie, w tle fragment Orlej Perci

jego eminencja boczek

Ten ostatni to dla mnie wyjątkowy punkt. Na nim jeszcze nie byłem nigdy. A pragnienie jest wielkie. Gdyż piękny jest. I ruszamy. Początek podejścia na Halę Gąsienicową dość monotonny. Las. Sporo kamieni. Droga wiedzie pod górę. Idziemy niebieskim szlakiem. Mijamy Boczań i Wysokie. Przez Skupniów Upłaz docieramy do przełęczy między Kopami 1499 m.n.p.m. Później Hala Gąsienicowa. Słońce coraz częściej się pojawia na niebie. Humory nas nie opuszczają. Mijamy Murowaniec i niebieskim szlakiem powoli docieramy pod Czarny Staw Gąsienicowy. To już 1624 m.n.p.m. A widoki? Z jednej strony Granaty, część Orlej Perci, Kościelec i Karb. Robimy dłuższy postój.
Herbata. Kanapki z boczkiem i cebulą robią furorę. Konserwy i pasztety nigdzie tak dobrze nie smakują jak tu w tych pięknych okolicznościach przyrody.

Czarny Staw z podejścia na Zawrat

sam początek podejścia

Granaty

wyżej

granaty ponownie

Obchodzimy staw po posiłku lewą stroną i kierujemy się pod przełęcz Zawrat. Im wyżej tym widoki piękniejsze. Dodatkowo chmury tworzą niesamowity spektakl. Przy Zmarzłym Stawie kolejna pauza, nieco krótsza. Dla kilku z nas to miejsce to wspomnienie niedawnego zimowego pobytu w tym miejscu podczas zimowego kursu w Tatrach. To samo miejsce a jak inaczej wygląda.

wędrowcy jeszcze wyżej

Zmarzły Staw

ten sam staw z wędrowcami

Granaty w chmurach

wędrowcy jeszcze wyżej

Zaczynamy najbardziej mozolną część dzisiejszej trasy. Wspinaczkę pod Zawrat.

zabezpieczenia

dużo ostrzej

jeszcze bardziej ostro

łańcuchy na podejściu pod Zawrat

Granaty 

Po początkowym ostrym podejściu mamy przed sobą spory fragment z łańcuchami. W kilku miejscach tworzą się korki. Pomagamy niektórym osobom a to postawić stopę a to dobrze chwycić łańcuch. Na Zawrat wchodzimy w podgrupach. I tak jak po stronie naszego wejścia pogoda była słoneczna, praktycznie bezwietrzna, tak od strony pięciu stawów chmury, wietrznie i dość zimno.

Zmarzły Staw 

kawa na Zawracie

Mglisto. Widoków praktycznie zero. Rozkładamy stanowisko z kawiarką. Zapach kawy zaczyna drażnić nasze nozdrza. Zapach na tyle intensywny że wzbudza zainteresowanie każdego przechodzącego turysty. Dodatkowo   konserwy, pasztety no i boczek z cebulą.
Kawa w takich okolicznościach smakuje wyjątkowo.
Idziemy w kierunku Świnicy. Mijamy kolejne dziewczyny, braci zakonników. Wiatr zaczyna przedmuchiwać widoki od strony słowackiej. Słońce pokazuje się również coraz częściej. Na Świnicy jesteśmy dłuższą chwilę. Popas. Herbata. I zdjęcia. Na górze lekko mgliście ale nieważne.

tradycja

Pamiątkowe zdjęcie zgodne z tradycją z opuszczonymi portkami wykonane. Schodzimy. Widoki już robią się fantastyczne. Uśmiechy nie znikają z naszych twarzy. Obieramy kierunek na przełęcz Świnicką. W międzyczasie grupowe zdjęcie bez Maruda. W tle Beskid i Zielony Staw. Pięknie. Ujęcie Kościelca z innej perspektywy. Tu też zapada decyzja że w takim tempie nie damy dojść i na Karb i na Kościelec. Znowu Kościelec beze mnie?

zejście ze Świnicy

atak szczytowy na Świnicę

Parkujemy między Zielonym a Długim Stawem. Z tej perspektywy Świnica wygląda znakomicie.
Postanawiamy powoli schodzić w kierunku schroniska. Mijamy Halę Gąsienicową. Schodząc obieramy kierunek na Kuźnice żółtym szlakiem. W Kuźnicach jesteśmy dobrze po 19.

panorama na zejściu ze Świnicy

Szybki przepak i meldujemy się w schronisku. Kąpiel i czas kolację. Po całym dniu coś ciepłego dobrze wpłynie na nasze samopoczucie. Mnóstwo dyskusji o dzisiejszym dniu. Wymiana zdjęć. Własne oceny dotyczące przebiegu dzisiejszej trasy. Bez wątpienia to był bardzo dobry dzień.

widok z zejścia na Świnicę

road to Beskid

W śpiwory kładziemy się lekko po północy. Cały wieczór z dużą ilością humoru. Tak to wygląda.
Kolejny dzień budzi nas deszczem. Zgodnie z prognozami.

widać słowacką część Tatr

Zielony Staw

Pasja trwa zatem do następnego wpisu. Niebawem kolejny dzień. Będzie się działo.

Pasja trwa



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz