sobota, 29 czerwca 2019

Cudze chwalicie, swego nie znacie.

Winnica Agat, w tle Ostrzyca

Cudze chwalicie, swego nie znacie.
Wulkany. Wygasłe. W naszym kraju. Niemożliwe. A jednak. 
Dolny Śląsk. Pogórze Kaczawskie. Kraina Wygasłych Wulkanów. 
Wulkany mi osobiście mocno kojarzą się z Islandią którą mieliśmy okazję zobaczyć. Z Etną i Wezuwiuszem koło Neapolu. A tu się okazuje że dosłownie 1,5 h od Zielonej Góry znajduje się kraina mogąca pochwalić się wieloma wulkanami. Na szczęście już dawno wygasłymi. Najczęściej ukrytymi w gęstych lasach, porośniętych, czasem zarośniętych. Ale jest wśród kilka z nich na które można wejść i ze szczytu podziwiać niesamowite panoramy. Zanim jednak zajmiemy się wulkanami i tym z czego są one zbudowane, a kamieni i skał tworzących te szczyty jest całkiem sporo, zaczniemy od pierwszej atrakcji czwartkowego dnia a mianowicie Zamku Grodziec. Zamek wchodzący w skład Zamków Piastowskich był naszą pierwszą atrakcją. Pod bramą zamku usytuowanego na wysokości prawie 400 m.n.p.m., a jakże na zboczu wygasłego wulkanu pojawiliśmy się zaraz po otwarciu. Ruch nieduży co nas cieszyło. Ucieszył nas fakt dodatkowy że poza możliwością zakupu samego biletu wstępu będziemy mogli obejść zamek w towarzystwie kustosza. 

welcome to Castle

Paulinum

Julka nabyła toczek księżniczki jak na księżną przystało. I o 11 przemiły kustosz zabrał nas na wycieczkę po historii tego miejsca, historii bardzo bogatej zresztą. Pierwsze wzmianki o zamku sięgają średniowiecza. 

część komnaty

powrót do przeszłości

Natomiast swój rozkwit zamek osiąga w późnym gotyku. Zamek otaczają niesamowite mury, w niektórych miejscach widać świetnie zachowaną fosę. Centralna część zamku to dziedziniec i rzucający się w oczy, odremontowany pałac zwany Palatium. Pobyt w takim miejscu pozwala cofnąć się w tamte, zamierzchłe czasy. Z jednej strony bardzo ciekawe, z drugiej zaś musimy pamiętać że życie na zamku do najłatwiejszych nie należało. Panorama z zamkowych murów zachwycająca. 

Ostrzyca zdobyta

Kolejnym miejscem, tym już ściśle związanym z nazwą Kraina Wygasłych Wulkanów był wulkan Ostrzyca widoczny zresztą z murów wspomnianego wcześniej zamku. Ostrzyca, szczyt mający prawie 500 m.n.p.m., zwany Śląską Fudżijamą. Stanowi on najwyższy szczyt Pogórza Kaczawskiego i faktycznie z pewnej odległości do złudzenia przypomina japońską świętą górę. Bardzo przyjazne podejście na sam szczyt dobrze oznaczonym żółtym szlakiem od strony Świerzawy. Samo podejście trwa 30-40 minut. Na szczycie czeka na nas piękny widok na góry. I duża szansa aby spotkać motyla Paź Królowej. 

panorama ze szczytu Ostrzycy

Po tej duchowej strawie udaliśmy się do Centrum Edukacyjne Sudecka Zagroda. Nauki nigdy za wiele. A że mądrego zawsze posłuchać to i z naszym udziałem trafiliśmy na przewodnika który pokazał nam świat kamieni i skał nierozerwalnie związanych z tym regionem, demonstrując agaty i inne piękności. Był pokaz „kamiennego makijażu”.

Ziemia i miejsca wulkaniczne

Okazuje się że pocierając jeden kamień o drugi możemy zyskać albo czerwony kolor lub żółty, sztuką jest tylko wiedzieć który to ma być kamień. Sporo o geologii tego terenu. Bardzo ciekawe rzeczy. Następnie jak to w zagrodzie wizyta w świetnie zachowanej kuchni i spiżarni pamiętającej jeszcze początek naszej ery. Kolejna sala to sala doświadczeń i miejsce warsztatów. Bardzo fajnie wyposażone laboratorium. Następnie duża sala i wielka makieta Pogórza Kaczawskiego. I bardzo dobrze widoczne i same wulkany, i zamki i inne atrakcje. W kolejnej sali makiety z wulkanami. I ciekawe miejsce które imituje zachowanie gejzera. Widziałem na żywo. W samym centrum islandzkiej gejzerowni. 

centrum edukacyjne Sudecka Zagroda

Ale dzieciom ta makieta przypadła do gustu. W międzyczasie nasz opiekun zademonstrował jak w ogóle powstaje wybuch wulkanu i wyjaśnił na czym polega różnica między lawą a magmą. O. A na deser platforma imitująca trzęsienie Ziemi. Zabawa i dla dzieci i dla rodziców. Szczególnie przy próbie stania na jednej nodze.

makieta Pogórza Kaczawskiego

I nastąpił koniec naszej podróży po zagrodzie a że zbliżała się godzina już późno obiadowa to udaliśmy się do pobliskiej Villi Greta na obiad. Pięknie odrestaurowane gospodarstwo, miejsce do spania, świetna restauracja i mnóstwo atrakcji i zakątków do zabawy dla dzieci. 

imitacja trzęsienia Ziemi

Na naszych talerzach wylądowały dania regionalne lub z regionem związane. Było zsiadłe mleko, młode ziemniaki i jajko sadzone, pstrąg z okolicznego stawu, pyszne gołąbki z kaszą i kaczka z kopytkami. Do tego świeża lemoniada i regionalne piwo. Na deser pyszna szarlotka z okolicznych jabłoni. Palce lizać i trzymać się za portfel. Raz się żyje. Dodam, że obsługa na 10. Cudownie spędzone południe. 

Villa Greta
Po takim obiedzie udaliśmy się do naszego miejsca noclegowego a była to tym razem „Aronia Park” w Lubiechowa. Ten pięknie wyremontowany obiekt znajduje się na uboczu i już z zewnątrz robi niesamowite wrażenie. Budynek pewnie kiedyś wchodził w skład folwarku. W środku wszystko się składało. Piękny kaflowy piec w centralnej części. Nie było nam dane dłużej zagościć w tym miejscu gdyż już sami, bez dzieci udaliśmy się do pobliskiego Sokołowca, do Agroturystyki Winiarskiej celem skosztowania tutejszego wina. I pewnie zapytacie czy warto? Oczywiście że tak. Tym bardziej że właściciel tej winnicy, Pan Marcin to swój chłop. Powitał nas radośnie i na początek zaprosił nas na obchód tejże winnicy. 

Panorama z wieży widokowej w Gozdnie

Okazuje się że to jedyna w Polsce winnica znajdująca się w zboczu wygasłego wulkanu. Uprawa jest trudna ale widać że przynosi satysfakcję. A jak smakuje wino. Miałem okazję spróbować trzech szczepów i jeden lepszy od drugiego. Było trochę historii i ciekawych opowiastek związanych z regionem. Wino oczywiście zabraliśmy do domu metodą zakupu. Aż żal było opuszczać to miejsce. Ale sądzę że niebawem wrócimy w to miejsce gdyż w tym miejscu co miesiąc odbywają się spotkania wino + …… I zawsze temu wszystkiemu towarzyszy dobra kuchnia. 
Wrócimy.
platforma na Zawadnie

Idealnie zakończenie tego intensywnego dnia. 
Piątek miał przynieść dodatkowe atrakcje. I już na sam początek chcieliśmy wejść na Okole, powulkaniczną górę ale nasze dzieci ogłosiły bunt i zrezygnowaliśmy z tej atrakcji. Udaliśmy się do Gozdna celem wejścia na platformę widokową usytułowaną na szczycie góry Zawadna. Ponad 400-stu metrowa góra a na niej platforma widokowa z której rozpościera się niesamowity widok. Wszystko jak na dłoni. A najlepsze w tym wszystkim jest to że praktycznie w każdym z tych miejsc byliśmy sami. 


Organy Wielisławskie

Kolejna atrakcja to „Organy Wielisławskie”. Potężne ryolitowe organy, stanowiące nie małą atrakcję z racji swego wyglądu. Poza tym krąży legenda związana z tym miejscem że gdzieś w środku góry znajduje się skarb zwany „Złotem Wrocławia” wywiezionym przed zakończeniem wojny przez Niemców. Dojazd w to miejsce jest już niemałą atrakcją. Podobne organy widziano w Islandii. Kolejne podobieństwo. 
I jakże interesujące. 
Przed nami dwie atrakcje jeszcze tego piątkowego dnia. Pierwsza z nich to kolorowe jeziorka znajdujące się niedaleko Kamiennej Góry. 

jeziorko zielone

jeziorko żółte

Kolorowe Jeziorka znajdujące się w obszarze Rudawskiego Parku Krajobrazowego, to cztery jeziorka: żółte, purpurowe, błękitne i czarne leżą na zboczu Wielkiej Kopy. Powstały na skutek zalania wyrobisk w których wydobywano kiedyś tutaj min. piryt. Tak, wiele lat temu w tych miejscach funkcjonowały kopalnie. Kolejne zjawiskowe miejsce. Kolory jezior i usytułowanie ich między skałami idealnie do siebie pasuje. 

purpurowe

błękitne
Ostatnia atrakcja związana jest już z czasami II Wojny Światowej. Kamienna Góra ma pod sobą około 11 km chodników, wybudowanych przez Niemców w których to w czasach wojny funkcjonowało laboratorium Hitlera zajmujące się projektowaniem nowoczesnych samolotów. Arado. Tak brzmi nazwa i samego projektu związanego z lotnictwem jak i aktualna nazwa tej bardzo ciekawej atrakcji. Pasjonat w mundurze żołnierza który oprowadzał nas po korytarzach tego magicznego miejsca, z wielką wiedzą historyczną przekazał mnóstwo ciekawych atrakcji z tym miejscem związanych.

projekt ARADO

Projekt samolotu Arado który tu powstał, całe szczęście nie ujrzał światła dziennego. Z opowiadań wynikało jednoznacznie że ten samolot mógł zmienić losy II wojny. Ufff.

czasy wojny

szpital

Ta militarna atrakcja była ostatnią z wielu które było nam dane w ciągu tych dwóch dni zobaczyć czy nawet dotknąć. 
Intensywnie i radośnie. Ciekawie i z historią w wielu miejscach. Strawa dla duszy i dla ciała. Wino. Wulkany. Niepowtarzalne, mało popularne miejsca. Warto to wykorzystać gdyż jestem przekonany że ta kraina, Kraina Wygasłych Wulkanów już niebawem osiągnie popularność porównywalną z Karkonoszami. Albo lepiej nie. Niech te miejsca mają w sobie coś z wielkiej magii. 

Polska

Polecam Wam te miejsca. Tak jak na początku napisałem, swego nie znacie, cudze chwalicie, nie odżegnuję się oczywiście od przykładowej Toskanii, cudownej, pięknej, niesamowitej, niemniej ten nasz zakątek Polski potrafi oczarować i zaskoczyć.
Buona Giornata jak mawiają Włosi czy dobrego dnia.

Ciao.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz