niedziela, 20 sierpnia 2017

Śnieżnik - rezerwat pięknych wspomnień

szczytowa panorama

Cześć.
Nie daję Wam odrobiny oddechu. Po niemiecko-czeskim wpisie (dla przypomnienia ten pierwszy o Poczdamie, ten drugi o Pravcickiej Branie), czas na krótki reportaż o pobycie w niedocenianym paśmie górskim jakim są Góry Bialskie z królującym nad nimi Masywem Śnieżnika.

Międzygórze

Międzygórze, Czarna Góra, Stronie Śląskie - to te okolice. Kierunek z Wrocławia na Kudową Zdrój, w Kłodzku obieramy drogę na Międzygórze. Czy warto. Ponad 3 godzina droga w doborowym towarzystwie mija szybko i wesoło. Skład ekipy stanowią znani już Wam wszystkim Panowie a mianowicie: Ricco, Marud, Miś, Sowa, Ninja, Malik i ajem. Mocny, wprawiony w górskie podboje team nieskazitelnych, czystych, uduchowionych mężczyzn przygotowanych na każde warunki i na każdą sytuację. Plan zapowiadał ewentualny nocleg pod gołą chmurką co nas strasznie radowało ale jak się później okazało skorzystaliśmy z dobrodziejstw wykonanych przez przodków. Ale o tym później. Kilku z nas pamiętało samo Międzygórze i okolice ze startów na rowerach MTB w tych pięknych okolicznościach przyrody.

rezerwat pięknych wspomnień

Jako że to sezon wakacyjny z lekką obawą wybraliśmy się w sobotni poranek do Międzygórza. Obawy oczywiście dotyczyły dużego ruchu na szlakach. Ale jak się później okazało pomimo urlopowego sezonu na trasach albo nie spotykaliśmy nikogo albo przemykające pojedyncze osoby, no może poza samym Masywem Śnieżnika. Do centrum dotarliśmy w granicach południa. Miasto nie zmieniło się specjalnie. Co nas ucieszyło. Jeszcze bardziej ucieszył nas widok budki serwującej czeskie zimne piwo. Lepszego rozpoczęcia nie mogliśmy sobie wyobrazić.

Opat zimny i niedobry:)))

Zakup mapy, rzut oka na trasy i wybranie najlepszego wariantu i w drogę. Samochody zostawione w bezpiecznym miejscu. Idziemy.

komu w drogę....

My wystartowaliśmy z centrum miasta początkowo czerwonym szlakiem mijając po drodze min. budynek GOPR-u, opuszczony duży hotel i leśniczówkę. Następnie skręciliśmy w lewo na zielony szlak który prowadził na Śnieżnik przez przełęcz Śnieżnicką. Zanim tam dotarliśmy góry po dość mocnym słońcu przywitały nas dość mocną acz krótką ulewą. Jak to w górach. W sukurs przyszedł nam otwarty duży garaż w którym znaleźliśmy schronienie.

temu ulewa

Łyk wody i dalej w drogę. Po skręcie w szlak zielony droga niewiele się zmieniła. Szliśmy otoczenia lasem po szutrowej drodze poprzecinanej w kilku miejscach składowanym drzewem wywożonym z lasu po ścince. Pierwszy odpoczynek na którym okazało się że Ricco zgubił kije w lesie podczas krótkiej w nim wizycie. Wprowadził nas w jeszcze bardziej znakomity humor.

wesoły Miś

w bialskich lasach

Zguby się znalazły, można było kontynuować trip dalej. Kolejny głębszy łyk wody i dalej w góry. Krajobraz do wysokości przełęczy niewiele się zmieniał. Liczba spotkanych osób, także. Przełęcz Śnieżnicka to szerokie połączenie kilku tras, nawet tych wykorzystywanych zimą do biegówek. Jej wysokość to 1123 m.n.p.m. Po około 20 minutach byliśmy już przy schronisku "Na Śnieżniku". W tym miejscu postanowiliśmy posilić się konkretną zupą, królowały żurek i gulaszowa oraz zimno piwo Opat.

schronisko pod Śnieżnikiem

gulasz pycha

żurek bardzo dobry

Słońce powoli chowało się za horyzontem. Ruszyliśmy ostrym podejściem na sam szczyt.

ninja jeleń?

rezerwat zachodzącego słońca

Śnieżnik to masyw o wysokości 1425 m.n.p.m. I jest on najwyższym szczytem całego Masywu Śnieżnika. Na samym szczycie witają nas słupki graniczne i pozostałości po wieży widokowej która stała na jego wierzchołku.

pozostałości po wieży

view

śnieżnik

Zrobiliśmy kilka zdjęć i postanowiliśmy że poszukamy miejsca noclegowego który na mapie zlokalizowany był w tzw. Czarcim Gonie, nieco poniżej masywu i nazywa się Chata pod Śnieżnikiem. Znaleźliśmy wydeptany szlak. W lesie to miejsce jest dość dobrze ukryte. Co cieszy.

Czarci Gon

Ale nie ma problemu z jego znalezieniem. Sama chata to domek myśliwski. Bez wody ale z dachem i miejscem do spania na tzw. glebie. Jest miejsce na ognisko. Cisza, spokój. Obłędny stan. W samym domku jest palenisko ale wykorzystywane podejrzewam szczególnie zimą.

baza noclegowa

chata

ognisko

Drzewo na ognisko trzeba sobie przynieść z lasu. Jakieś 200 m od domku jest też małe źródełko. Delikatną toaletę też można zrobić. Przy ognisku przyłączyliśmy się do kilku młodych osób które w to miejsce dotarły szybciej od nas. Kolacja ogniskowa. Piwo. Śpiewy. Tańce. Było jak zawsze bardzo wesoło. Jako że chata nie ma światła w ruch poszły czołówki. Było dobrze po północy gdy każdy z nas zasypiał w swym śpiworze.

drzewo samo się nie utnie


kolacja
Piękne zakończenie pierwszego dnia.
Niedzielny poranek zapowiadał że cały dzień będzie udany.

śniadanie

poranny widok

prawie z okna

Na śniadaniu królowały pasztet, mielonka, konserwa turystyczna i cebula z czosnkiem. Nawet była herbata. Posileni postanowiliśmy ruszyć w drogę powrotną. Ponownie stanęliśmy na szczycie Śnieżnika, dalej szlakami żółtym i czerwonym a następnie już tylko czerwonym kierowaliśmy się na przełęcz Puchacza. Trawers okazał się być bardzo przyjemnym odcinkiem. Od przełęczy na której spotkaliśmy sporą grupę turystów żółtym szlakiem na początku wśród lasów a im bliżej Międzygórza idąc wśród pól podziwialiśmy ten mało znany kawałek naszej ziemi.

coś dodać

rezerwat niezapomnianych wrażeń

Znakomite towarzystwo, cudowne widoki, fantastyczna pogoda pozwoliła celebrować nam w pełni radość ze wspólnego tripu. Kolega Marud postanowił że raz kolejny nie da o sobie zapomnieć i się zgubił. No cóż. Zamyślił się. Ja się mu w sumie nie dziwię. My już korzystaliśmy z dobrodziejstw natury i moczyliśmy swe piękne cztery litery w międzygórskim potoku a kolega Marud kontemplował w samotności naturę piękną Gór Bialskich. Obiad w postaci sałatek i pizzy zjedliśmy już wspólnie.

łąki dookoła

Żałując że to już, zachowując w pamięci tą beztroskę wróciliśmy do swych domów.
Masyw Śnieżnika polecam wszystkim, i tym co penetrują wysokie Tatry jak i tym co dopiero rozpoczynają swoją przygodę z turystyką górską.

międzygórski potok

Jak to mówił pewien aktor amerykański w jednej z hollywoodzkich produkcji: I will come back here!!!
Zatem, zapraszam jak zawsze do galerii i do czytania.
To wszystko z naszym udziałem działo się w lipcu 2017r.
A oto główni bohaterowie:


Do usłyszenia.
Czus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz