wtorek, 15 sierpnia 2017

Potsdam (Poczdam) - niedoceniana perła

Hollandisches Viertel

Cześć!!!
Tłumaczą się winni. Ja tego nie zrobię, choć sam przed sobą mam wielkie wyrzuty sumienia. Nie sądziłem że kolejny wpis pojawi się po tak długim okresie. Dużo różnych obowiązków i celów które postawiłem przed sobą miały na to wpływ. Niemniej just do it. Zaczynamy.

Prawie wszyscy uczestnicy poczdamskiego tirpu

Skąd pomysł na Poczdam? Odpowiedź prozaiczna. Bliskość tego miasta od granicy z Polską to raz, miasto znane z konferencji poczdamskiej dwa, niedaleko Berlina trzy, fajny, dogodny dojazd z Zielonej Góry cztery, i możliwość zobaczenia tego co najistotniejsze w ciągu jednego dnia pięć.
Poczdam postanowiliśmy zwiedzić w sprawdzonym składzie czyli ajem i my family with Outdorowiec family. Zestaw ośmioosobowy. Pogoda idealna na zwiedzanie. Startujemy.
Wyjeżdżamy rankiem z Zielonej Góry. Na miejsce docieramy po nieco 2,5 h jeździe.
Zaczynamy od najbardziej znanej atrakcji, najbardziej rozpoznawalnej czyli Pałacu Sanssouci z jego przepięknymi ogrodami.

Cześć nowego Pałacu

Nowy Pałąc

Pałac Sanssouci to rokokowy pałac Hohenzollernów we wschodniej części parku Sanssouci. W sam skład parku niezwykle pięknego i czarującego wchodzi jeszcze Nowy Pałac oraz Nowa Oranżeria, Kościół Pokoju czy pawilon chiński.

główna aleja

aleja prowadząca do Oranżerii

Kompas

Dla mnie osobiście sam park przypomina nieco ogrody w podwiedeńskim Schonbrunn. Rozmach nieco mniejszy oczywiście ale pewne podobieństwa występują.
Samochód zostawiamy na jednym z płatnych parkingów obok Zentrum fur Sprachen und Schlusselkompetenzen. Wejście z tego miejsca od strony Nowego Pałacu to 5 minut.
Wchodzimy. Po lewej i prawej stronie witają nas zabudowania Nowego Pałacu. Jego główna część zasłonięta przez rusztowania. To trzeba mieć szczęście. Kolejny piękny pałac który odwiedzamy i w dużej części niewidoczny. Cóż. Wchodzimy na teren ogrodów.

ogrody część dalsza

Spacerujemy główną aleją parkową. Co róż pojawiają się piękne klomby, kompozycje kwiatowe, wszystko przystrzyżone. Fontanny. Kulminacyjnym miejscem i chyba głównym skrzyżowaniem w samych ogrodach jest wspomniana wcześniej jedna z fontann. Jedna odnoga prowadzi bezpośrednio na schody Pałacu Sanssouci. Docieramy na górę z której rozpościera się całkiem całkiem ładny widok na ogrody. Przez chwilę można się poczuć jak książę.

w tle Pałac Sanssouci

robi wrażenie

Wracając wybieramy boczne alejki. Mijamy dom Chiński, w oddali majaczy się Oranżeria. Podejrzewam że latem widok na ogrody musi robić wrażenie. Nawet na takim "romantyku" jak ja.

piękne uzupełnienie ogrodów

widok ze schodów 

w tle Nowy Pałac

Kolejne nasze kroki stawiamy już w następnej atrakcji, jakże ważnej od strony historycznej. W tym miejscu doszło do podziału mapy Europy powojennej która obowiązuje do dnia dzisiejszego. Szkoda tylko że my jako naród najbardziej uciśniony w ostatniej wojnie nie miał nic do powiedzenia podczas ówczesnych rozgrywek. Nikt się z nami nie liczył. Ileż analogii mamy w tej chwili pod panowaniem malutkich, krnąbrnych "pisiorów". Wracamy do pałacu.

45 lat historii Europy

On sam położony jest w parku, a jakże, mniej okazałym niż ten poprzedni a jednak czarującym.
Pałac Cecilienhof bo o nim mowa to urbanistycznie styl wieku XX. Sporo w architekturze pałacu z posiadłości brytyjskich. A sam pałac zasłynął w historii wcześniej wspomnianej poprzez odbywającą się w murach tegoż budynku konferencję poczdamską która zmieniła obraz Europy na 45 lat. To miejsce szczególnie polecam gdyż korzystając z audioguida w języku polskim dowiemy się bardzo dużo o historii tego miejsca. W głównej sali obrad można dotknąć fotela samego Stalina. Czuć w tym miejscu historię. Niezwykle ciekawa lekcja historii.

wzmianka w lokalnej gazecie

Czas odpocząć. Dzieci marudzą i już się targują. Co jeszcze im zafundujemy. One chcą do Primarku. To nie pałac. Pewnie wiecie. 
Zanim tam trafimy udajemy się do byłej mleczarni w której teraz tworzony jest napój bogów czyli piwo Meierei.

menu bowaru

Udaje się nam spróbować lokalnych wyrobów. Na stole ląduje Meierei Heel, Meierei Weisse. Pyszne. Uwierzcie.

miód w gębie a raczej piwo

była pałacowa mleczarnia

Plan napięty zatem po chwilowym odpoczynku udajemy się do centrum miasta aby podziwiać Bramę Brandeburską i dzielnicę holenderską. W Holandii byłem tylko przejazdem ale tak sobie wyobrażam ich zabudowę. Tu w Poczdamie możemy spacerując poczuć się jak mieszkaniec przykładowo Hagi. Króluje czerwona cegła w zabudowaniach, mnóstwo kwiatów, galerii, kawiarni. Hollandisches Viertel. Tu z pewnością wrócę. 

Holenderska ulica

w tle Brama Brandenburska

W planach było jeszcze muzeum KGB, podobno mroczne miejsce ale nierozerwalne związane z naszą historią. Nie zdążyliśmy też do Alexandrówki. Szalony pomysł cesarza niemieckiego Fryderyka Wilhelma III. Na jego rozkaz pojawiła się w tym miejscu kolonia rosyjska. Kto cesarzowi zabroni.
Miasto pełne zieleni. Rowerów. W centrum widać także ślady zabudowań w stylu komunistycznym. Kwadratowe gmachy na szczęście wiosną i latem zasłonięte są przez drzewa.
Poczdam, miasto leżące obok wielkiego Berlina. Ja powiem inaczej. Poczdam, miasto pełne uroku i chyba niedoceniane. Poczdam i Berlin miasta Brandenburgii. Poczdam miasto które warto, które koniecznie trzeba odwiedzić. Jestem przekonany że szczególnie na holenderską ulicę wrócę niebawem. Może na rower? I bez marudzących dzieci. Primark zaliczony został także dodam. Ku zadowoleniu pozostałych. Bleee. 
Wracam niebawem do Was. 
Oglądajcie zdjęcia i szykujcie się na penetrację Poczdamu. Danke.
Czus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz