poniedziałek, 30 maja 2016

Chojnik Festiwal Biegowy - aktywne uczestnictwo

Bez komentarza wyraz twarzy

Mija kolejny weekend. Weekend kolejny bardzo aktywny. Po wspinaczkowo-tatrzańskich eskapadach przyszedł czas na Festiwal Biegowy Chojnik Maraton. Mój udział nie ograniczył się tylko do uczestnictwa w samym biegu ale także do aktywnej pomocy przy organizacji tegoż wydarzenia jako wolontariusz. Taki mój skromny wkład.

wygląda dumnie

Ale za nim o samym festiwalu to zacznę od bardzo ciekawego i ekscytującego wydarzenia które miało miejsce w ubiegły wtorek. Na zaproszenie Klubu Wysokogórskiego Zielona Góra do naszego miasta przyjechał absolutny "miszcz" i postać jedyna w swoim rodzaju a mianowicie zdobywca Korony Himalajów i Karakorum czyli zdobywca wszystkich 14-stu ośmiotysięczników - Krzysztof Wielicki.

w środku główny bohater 

Na spotkanie z panem Krzysztofem obowiązywały zapisy i ograniczona ilość miejsc. Nam się udało. Dziękuję w tym miejscu Marcinowi i Marzenie za szybką akcję. Pisząc nas miałem na myśli siebie i moją żonę. Spotkanie odbyło się w sali wystawienniczej zielonogórskiego PGNiG.
Jako wielki fan pana Krzysztofa nie wybaczyłbym sobie gdyby mnie tam nie było. Pomimo tego że dzięki uprzejmości firmy w której pracuję miałem okazję poznać osobiście pana Krzysia jak i wysłuchać absolutnie wciągającego wystąpienia na wtorkowe spotkanie z dwiema książkami bohatera wieczoru pod pachami szedłem z wypiekami na twarzy.

czas na autograf

ajem i guru

Samo spotkanie bardzo dobrze zorganizowane. Po oficjalnych wystąpieniach ze strony sponsora jak i prezesa Klubu Wysokogórskiego nadszedł czas na głównego bohatera wieczoru. Sam pan Krzysztof ma niesamowity dar do mówienia. To co pokazuje popiera długą opowieścią zazwyczaj. Jest przy tym sporo anegdot. Mnóstwo żartów. Zaskakujące z jaką łatwością pan Krzysiu opowiada o swoich wejściach na szczyty, ma się wrażenie że to bułka z masłem. A dobrze wiemy że tak nie jest. Wszystko okraszone niesamowitym dokumentem w postaci zdjęć czy filmów. Mój guru.

żona bez paszportu

W sesji pytań i ja nie omieszkałem zapytać bohatera o jeden temat. A mianowicie zapytałem o to czy ma on jakiś złoty środek czy sposób aby w planowaniu ekspedycji nie natrafić na opór ze strony żony przykładowo. A że siedziała ma żona obok mnie pytanie nabrało innego wydźwięku. W odpowiedzi usłyszałem że powinienem zabrać żonie paszport. Jest to rozwiązanie. Pan Krzysztof wspomniał że za jego czasów tego problemu nie było gdyż większość nie posiadała paszportów. Taki żarcik. Nie wiem tylko czy moja żona zrozumiała ten żarcik. Po minie wnioskuję że nie.:))))
Jedno powiedzenie zapamiętam do końca życia gdyż jest ono zbieżne z moim mottem. Ktoś to z pasją się rodzi z pasją umiera. Ona nigdy nie znika. Prawda najprawdziwsza.
Świetne spotkanie, raz jeszcze dziękuję klubowiczom.

żółta taśma prawidłowa, czerwona nie biegnij

I tak oto w temacie górskim ciągle będąc jesteśmy na Chojnik Festiwalu Biegowym anno domini 2016.
Współpracę z chłopakami z Chojnik Maraton rozpocząłem już rok temu. Wówczas znakowałem dość długi odcinek maratonu bo aż 28 km i następnego dnia pobiegłem półmaraton 28 km z niezłym zresztą wynikiem. A że czy to półmaraton, maraton czy ultra chojnik zostawia niezapomniane ślady w naszym mózgu ze względu na trudności trasy warto być aktywnym uczestnikiem któregoś z tych wydarzeń.

w prawo maraton na Koralową ścieżkę

Już na mecie w ubiegłym roku obiecałem Danielowi, głównemu sprawcy tegoż zamieszania że w bieżącym roku pobiegnę maraton 46 km i dzień wcześniej postaram się oznakować trasę. I tak też się stało.
Piątek rano zbiórka w biurze. Wszyscy wolontariusze gotowi do akcji. Po odebraniu niespodzianek w postaci tshirtów, buff okolicznościowych i identyfikatorów zabraliśmy się do swoich obowiązków.
Mi w udziale przypadło w tym roku znakowanie trasy następującej: Koralowa ścieżka od skrzyżowania z drogą pod Reglami, w górę w kierunku na Czarną Przełęcz, później Czeskie Kamienie, w dół do Petrovej Boudy, w prawo do Martinovej Boudy przez Ptaci Kamen, i z powrotem na Czarną Przełęcz. Newralgiczne skrzyżowania czyli Czarna Przełęcz, Przełęcz pod Śmielcem, i skrzyżowanie Koralowej Ścieżki z drogą z Dwóch Mostów, w tych miejscach znakowanie musiało być dokonane absolutnie doskonale. W tych miejscach przecinały się drogi trzech dystansów.
Sporo pracy, skupienie. ale kontakt z przyrodą, góry, to co kocham. Wyszło jakieś ponad 18 km.
Ponad 4 i pół godziny pracy. Pełna satysfakcja.

Koralowa Ścieżka

Przed Czarną Przełęczą

w tle Śnieżne Kotły

w kierunku na Martinovą Boudę

I poznane nowe osoby. To wartość dodana bardzo cenna jak nie najcenniejsza. Tak lubię. A propos poznanych osób - koleżanka Weronika, po rekonstrukcji wiązadeł, o kulach, w doskonałym humorze, w pełni oddana swym obowiązkom, a było ich sporo. Brawo.

w prawo na Czarną Przełęcz

A sam bieg?
Start wyznaczony na 9. O 8 rano rozpętał się armagedon na niebie. Z nieba pompa. Będzie się działo.  Szczególnie zbieg czarnym szlakiem z łabskiego szczytu, bardzo niebezpieczny, ten deszcz. Były obawy. Ale humor maratończykom dopisuje. Musimy pamiętać o ultrasach którzy od 2 w nocy są na trasie. Oni to dopiero mają.
Na 15 minut przed startem niebo się przejaśnia. Jest dobsze. Start. Spokojne tempo. Mam pewne obawy czy piątkowe znakowanie trasy nie odbije się negatywnie na mej formie. Do pierwszego podbiegu na Petrovkę jest nieźle. Początkowy trucht później zamienia się w podejście w dobrym tempie.

to już widzieliście, przerażające

Osiągamy pierwszą przełęcz, dość długi zbieg w kierunku na Martinovą Boudę, w lewo trawersem do Labskiej Boudy, pierwszy delikatny podskurcz w łydkach. W międzyczasie poznaję Michała, jak się okazuje sąsiada Tomka Kałużnego z którym współpracuję. Świat jest mały jednak. Biegniemy razem aż do podbiegu przed Szyszakiem. Na zbiegu z Łabskiego szczytu ostrożnie. Czarny szlak pokazuje swój charakter. Leży Michał. Leżę ja. Kolana zakrwawione. Bufet i chwila odpoczynku. Pani ratownik chce opatrzyć kolana. Na to nie ma czasu. Podziękowania i w drogę. Dwa mosty pokonujemy razem z Michałem. Dyskutujemy o planach wakacyjnych. Do skrzyżowania z Koralową Ścieżką idziemy razem. Moje nogi dobrze się czuję więc postanawiam zaatakować na podejściu. Lubię szybkie długie wymagające podejścia. Dziś się dobrze czuję. Moje tempo pozwala odskoczyć Michałowi. Doganiam innych. Nawet jeden Białorusin mijany stwierdza że tempo mam zabójcze. Czeskie Kamienie, Petrova Bouda, kolejny bufet i zbieg ku Petrovce. I mały dramat. Tak silny skurcz w obu pachwinach dopada mnie że nie jestem w stanie ustać. Nie mogę tego rozbić. Czyżby dramat. Naciągam jedną nogę, trochę puszcza, zaczynam powoli schodzić. A przede mną ponad 4 km zbiegu. Puszcza. Mogę zbiegać. Nabieram tempa. Kilku kolegów mijanych na podejściu teraz mi odskakuje. Bufet i ostatnie 9 km do mety. Zaczyna grzmieć. Zamek Chojnik obiegamy i czarnym szlakiem do mety. Słychać już spikera. Na metę wbiegam z kolegą który najczęściej był przede mną, lepiej zbiega. Ustalamy że to on wbiega pierwszy. Euforia. Endorfiny. Medal wręcza mi Mateusz, jeden z organizatorów. Pyta i jak? Moja odpowiedź brzmi: Zajebiście. Na metę wbiegamy w deszczu. Chowam się pod namiotem z naszymi wolontariuszkami, szybkie mycie ran z kolan wodą utlenioną, Weronika dzielnie o kulach dba o innych przybiegających na metę. Jeszcze raz brawo.
Pierwsze emocje mijają. Pierwsze dyskusje. Analiza na gorąco. Zaskakujące jest to że pomimo trudności i dodatkowych niespodzianek w postaci deszczu, ulewy czy nawet gradobicia usmiech nikomu nie znika. To jest PASJA.

euforia finishera

Później się okaże że jestem 33 wśród ponad 350 osób startujących z czasem 5:41h, i choć marzyło mi się złamanie bariery 5 h to w tych warunkach było to awykonalne. Niemniej jest to mój jeden z najlepszych występów. Dziękuję Tomkowi Kałużnemu za wsparcie treningowe, to co rozpisane działa.

nagroda w postaci Gleby

More Gleby

I zwyczajem już dziękuję mej żonie i dzieciom że może nie swą obecnością ale duchem mnie wspierają. Dziękuję.
A także wszystkim moim koleżankom i kolegom, nawet tym drwiącym może im w szczególności. Fenkju very maczing.
Jeżeli nic się nie zmieni to w przyszłym roku deklaruję Danielu, Karolu i Mateuszu że będę. W jednej jak i drugiej roli. Chojnik Festiwal Biegowy polecam każdemu i każdemu z osobna uczestnikowi gratuluję.
Brawo Vive

A szczególne gratulacje należą się zespołowi VIVE TARGI KIELCE. Pewnie nie wszyscy wiedzą o tym że wczoraj nasz zespół, tak polski zespół wygrał LIGĘ MISTRZÓW Piłkarzy Ręcznych.
Coś nieprawdopodobnego. I to w jakich okolicznościach. Piękna sprawa. Brawo.

I jak zawsze w temacie muzycznym polecam tym razem zespół Deus:
Deus - 7 days, 7 weeks

Do zobaczenia. Już tęsknię za Wami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz