niedziela, 9 sierpnia 2020

Franka na Borowej Górze

widok z Borowej Góry
Franka na Borowej górze.


Buongiorno.

Ciao amici. 

Sobota zapowiadała się apetycznie. I bardzo interesująco. W planach wizyta na Borowej Górze, 853 m.n.p.m. I Wielka Sowa 1014 m.n.p.m. I poranny trening, narto rolkowy podbieg czyli uphill w Pieszycach na przełęcz Jugowską. Przygody czas zacząć.

Poranny spacer z Franką rozpoczął sobotni dzień. Zaplanowany trening w Pieszycach wymagał dojazdu i pomocy ze strony outdorowca. Adam zgodził się pojechać ze mną, zabierając Frankę. Dojechaliśmy do Pieszyc w miejsce startu uphillu. Adam pojechał z Franką na przełęcz. 10 km podbiegu daje nieźle w kość. Ale satysfakcja jak zawsze bardzo wysoka. Na szczycie przełęczy radość i spontaniczne spotkanie ze znajomymi. 

Powrót. Śniadanie. I wymarsz. 

Franka na szlaku


Zaplanowaliśmy wejście na Borową Górę. Wchodzimy na żółty szlak. Początek jest nudny. Trochę asfaltu. Mijamy remontowany odcinek torowiska które okaże się reaktywowanym szlakiem komunikacyjnym kolei żelaznej. Wchodzimy do lasu. Żółty szlak łączy się z zielonym. Na rozwidleniu kontynuujemy podejście żółtym szlakiem. Piękny las. Pięknie się zieleniący. Grupa się rozdziela. Najmłodsza część wędruje w tyle. Wszyscy dziarsko maszerujemy do góry. Robi się stromo. Tętno wzrasta. 

Dzielnie pod górę


Dochodzimy do Przełęczy pod Borową. 660 m.n.p.m. Tu łączą się kolejne dwa szlaki. Czerwony i niebieski. My obieramy ten właśnie kolorystyczny kierunek. Dochodzimy po kilku minutach do kolejnego rozwidlenia. Jesteśmy pod Rozdrożem pod Borową. 734 m.n.p.m. Przed nami decyzja. Ostro pod górę czerwonym szlakiem czy też niebieskim do rozwidlenia z czarnym do Ptasiego Rozdroża. 743 m.n.p.m. Ja z Franką obieramy kierunek czerwony. Pozostali wędrują opcją due czyli 2. Wejście czerwonym szlakiem jest  naprawdę pionowe. Franka dziarsko kroczy sama pod górę. Mijamy kolejnych turystów. Franka robi szał. 829 m.n.p.m. Przed nami jeszcze 30 metrów podejścia i znajdujemy się wzgórzu gdzie stoi majestatyczna wieża. Obraz piknikowy. Dookoła ogniska. I Franka ma kilku psich przyjaciół. Prawie 5 km podejścia robi wrażenie. Jesteśmy prawie wszyscy. 

wieża na Borowej Górze


Prawie. Ponieważ Gośka wraz z dziećmi poniekąd nadal idzie. Wchodzimy na wieżę. Widok imponujący. Sama góra jest najwyższym szczytem Gór Wałbrzyskich. Nie Chełmiec. Tak. Tak. A Borowa nią jest. A widok bo o nim mowa naprawdę zachwyca. Sudety. Góry Wałbrzyskie jak na dłoni. Sama wieża ma 15 metrów. I jej futurystyczny widok moim zdaniem świetnie komponuje się z otoczeniem. 

widok z wieży 


Dzieci z Gośką nie ma. Dzwoni Szymon że nie wiedzą gdzie są. I jeszcze na deser Ola gubi swoje słuchawki. Schodząc, szukamy nie tylko dzieci ale i słuchawek. Wracamy tą samą drogą. Majestatycznie. Powoli. Bez pośpiechu. W delikatnym napięciu. Jednak. Schodząc wypatrywaliśmy słuchawek. Niestety bezskutecznie. Na szczęście znalazły się nasz zguby. Wracamy do pensjonatu dumni. I szczęśliwi. Zostawiamy dzieci i Frankę. Dorośli przenoszą się na przełęcz Jugowską.

i jeszcze jedno ujęcie


Kolejny interesujący etap naszej majowej przygody przed nami. Wejście na Wielką Sową. Najwyższy szczyt Gór Sowich liczący 1015 m.n.p.m. Wybieramy podejście czerwonym szlakiem. Przed nami ponad 4 km podejście. Nie sprawiające żadnych technicznych problemów. Szlak mocno eksponowany. U mnie wracają wspomnienia z wyścigów MTB organizowanych przez Grześka Golonkę. Ile to razy podjeżdżałem czy też później zjeżdżałem z Wielkiej Sowy. Zdarzyło się też startować w Biegu na Wielką Sowę. I uczestniczyć w penetracji trasy biegu Tkacza. Mnóstwo sportowych wspomnień. Turystycznie nie było mi dane być na Wielkiej Sowie. Podchodzimy dynamicznie i z radością meldujemy się na górze. Wieża widokowa już zamknięta.

i kolejny zachwyt 

początek podejścia na Wielką Sowę


Pamiątkowe zdjęcia i schodzimy do Koziego Siodła. Tu skręcamy na żółty szlak. Szerokie, szutrowe drogi. Zimą zapraszają na biegówki. Zatrzymujemy się jeszcze na tarasie widokowym z pięknym widokiem na Pieszyce i pobliskie wzgórza. Wracamy do samochodu w pełni usatysfakcjonowani. Dwa spore górskie podejścia w jeden dzień robi wrażenie. Wracając zatrzymujemy się jeszcze w Pałacu Jedlinka. Zamawiamy tutaj pyszną pizzę i w lokalnym browarze zakupujemy regionalny, wspaniały trunek.

Pałac Jedlinka

Browar Jedlinka


Kończymy dzień we wspaniałych nastrojach. Kolejny, bardzo udany, aktywnie spędzony dzień. Wszyscy powinni otrzymać medal. Brawo. Congratulazione.



Was zostawiam z opisem i zdjęciami. 

Buonagiornata e buon pomeriggio. 

1 komentarz: