niedziela, 13 listopada 2016

Walczymy nieustannie

widok z Oresnika

Cześć.
Tytuł nieco przewrotny ale taki jest tego zamiar.
Na każdym froncie. Nieustannie. Wszędzie. Zawsze. Bo warto.

Minęły 3 tygodnie od poprzedniego wpisu. W międzyczasie miałem urodziny. 42. Czuję się wyśmienicie.

tort dyniowy

42 lat jak jeden dzień

Za oknami już ciemno choć to dopiero 17, w głośnikach Pearl Jam. Popołudnie w Zielonej Górze. A jeszcze wczoraj byłem, byliśmy w Krakowie. Byliśmy gdyż wizyta w grodzie Kraka zbiegła się z koncertem Justina Biebera, idola mojej córki, na koncert którego pojechaliśmy wszyscy, tzn. na koncert weszła tylko Julia ale przy okazji był moment na odświeżenie znanych krakowskich widoków. Pogoda nieco nie dopisała ale sam Kraków o każdej porze roku tak. W związku z tym że to przedłużony długi weekend to i turystów co nie miara.

Julia i gdzie jest Bieber?

Kazimierz

czarująco

Punkty obowiązkowe czyli Wawel, Smok Wawelski, Sukiennice, Barbakan, Kazimierz, zabrakło tylko wizyty w muzeum Starbucksa:)))

mnóstwo tego

jedna ze ścian

grafiti obłędne

O wrażenie po koncercie musicie zapytać mojej córki, na gorąco opinie są mega pozytywne, może poza organizacją. Logistyka podczas wejścia na halę do poprawy.

domowa kuchnia u Polakowskich - polecam

Benedict ten od Sherlocka

U smoka

Szymon i smok, nie zionie

deszczowy Wawel

Ale nie o tym. I narazie nie będzie też o górach. Chory jestem zapytacie. Absolutnie nie. Zdarzyło mi się popełnić wpis o emocjach i dziś chyba nadszedł czas na część drugą. Chcę napisać o emocjach pozytywnych. Zacznę od wywiadu który przeprowadziłem sam ze sobą. I uważam że w kolejnych wpisach będę przepytywał każdego z was i zamieszczał za waszą zgodą na swym blogu wasze wypowiedzi. Co Wy na to?
Psychologia to moje drugie imię. Żart.

Start.
Konwencja następująca:
Bałbym się... gdybym nie mógł robić tego czego kocham, uwielbiam - uprawiać PASJI
Gdybym mógł wybrać miejsce do zamieszkania... Góry, bez wątpienia, nasze oczywiście przede wszystkim, poza granicami Kaukaz,
Film wszech czasów... Milczenie Owiec
Płyta the best ever... Pearl Jam - Ten
Książka, którą ostatnio kupiłem... Jak wysoko sięga miłość? Życie po Broad Peak, rozmowa z Ewą Berbeką, autorstwa Beaty Sabały-Zielińskiej, poryczałem się przy niej, poza tym zapisałem się do biblioteki gdyż wydatki na książki mogłyby nas zrujnować,
Mój sportowy ideał... Hm, kiedyś był nim Lance Armstrong, teraz sam jestem takim ideałem,
A muzyczny... Jimi Hendrix, Jack White
Muzyka której nie znoszę... Disco Polo wszechobecne niemniej pragnę dodać i przyznać się do tego że zdarza mi się zatańczyć w rytmach podczas korporacyjnych spotkań,
Najchętniej podróżuję... samochodem, oczywiście za kierownicą, chociaż samolot mnie równie mocno fascynuje,
Najgorsza moja cecha... zbytnia ufność,
Najlepsza moja cecha.. skromność, wrażliwość na piękno, dobroczynność,
Najważniejszy zespół w historii rocka... Led Zeppelin
Kim byłbym gdybym inaczej wybrał... zawodowym sportowcem, i próbowałbym zostać muzykiem, może kaznodzieją,
Pierwsze pieniądze zarobiłem... na ziemniakach
Pierwszy koncert na którym byłem... zagraniczny to Iron Maiden we Wrocławiu, Hey w Polsce
Najbardziej obrzydza mnie ... polityka, i politycy, nie wszyscy oczywiście, a prym wiedzie obecny obóz sprawujący władzę z Antonim, Jarkiem, Beatą jedna i drugą i niejaką Pawłowicz na czele, absolutnie niewiarygodnie niesamowicie niedorozwoje chodzące po tej ziemi,
Przyszłość sportu... mój syn Szymon jak nie będzie bimbał na treningach
Samochód... służbowy
Recepta na sukces... ciężka praca, optymizm, wola walki, cierpliwość i pokora
Ulubione danie... poza salcesonem wszystko żerny, szczególnie mielonka z cebulą na górskim szlaku,
W telewizji oglądam... głównie sport, poza tym Gra o Tron, Wikingowie i House of Cards
Na co wydałbym ostatnie pieniądze... biedniejszym od siebie
Marzenia?... Himalaje, Karakorum, Pamir i inne zakątki,

Koniec wywiadu. W kolejnych wpisach będą goście. Od kogoś trzeba zacząć. Zacząłem od siebie. Tak najłatwiej. Martwią mnie dolegliwości zdrowotne mej wife. Nigdy nie chorowała a tu nagle słabe wyniki i podejrzenia toxoplazmozy, boreliozy. Najgorsze w tym wszystkim jest fakt że nie jestem, poza próba podniesienia na duchu, w stanie pomóc namacalnie. Jesienna aura także temu nie sprzyja. Czymamy kciuki.

Organek Mississippi w ogniu

Muzycznie kolejny rok zapowiada się znakomicie. Na Openerze Radiohead i Foo Fighters, Robbie Williams też ogłosił swoje plany koncertowe, Metallica wydaje płytę zatem też pewnie ruszy czetry litery no i Pearl Jam. Czekam. I na płytę i na spotkanie.
Co do wydarzeń po ultramaratońskich to jeszcze schodzi skóra ze stóp. I paznokieć oczywiście. Poza tym nadal nie mogę uwierzyć w ten sukces.

Hejnice, w tle po prawej cel wędrówki

Będzie wątek o górach. W okolicach święta zmarłych, natchniony ciekawym artykułem w NPM pod tytułem "Orla Perć po izersku" postanowiłem na własne oczy zweryfikować treść zapisu i zabierając żonę wybrałem się do czeskich Hejnic w górach Izerskich na krótki trip. Meta na szczycie o nazwie Oresnik po czesku, Oresznik po naszemu. Wysokość w sam raz na nieco dłuższy spacer.

taka sytuacja

jesień

prawie na miejscu

800 m.n.p.m. Ze Świeradowa Zdrój do Hejnic to raptem 25 min drogi samochodem. Start w centrum miasteczka przy klasztorze. Na szczyt prowadzą dwa szlaki - czerwony lub zielony. Wybieramy czerwony. Początek bardzo spokojny wzdłuż potoku. Mijamy zabudowania miasteczka i po chwili jesteśmy już na polanie. Tuż za nią wchodzimy do lasu który o tej porze roku barwy ma nieziemskie. I powoli zaczynamy się wspinać. Cześć szlaku wiedzie korytem pewnie jakiegoś potoku który gdy nastają wiosenne roztopy to spływa sobie do dolnej części. Im wyżej to zmienia się las. A przed szczytem pojawia się mnóstwo wielkich kamieni na których wspinaczkę można uprawiać.

widok ze szczytu

orla perć po izersku

widok 

wife niepewnie czyma się barierek

No i sam szczyt. Nietypowy. Wygląda to tak jakby ktoś kiedyś na górce wysypał wielkie kamienie i jeden z nich góruje nad pozostałymi. A w nim wbity krzyż. Samo podejście na szczyt jest bardzo proste. W kamieniach wręcz wyryte są stopnie. Po jednej i drugiej stronie barierki bardzo stabilne. Widok z samego szczytu niesamowity. Po jednej stronie widok na Izerkę a z drugiej na Hejnice widoczne w dole i całe pogórze Izerskie. Warto dodać że na szczycie jesteśmy sami. Żadnej żywej duszy.

za nami nie tylko Hejnice

wodospad Stolpich

Kilka selfiaków i wracamy. Wracając wybieramy drogę przez Wodospad Stolpich i dukt z ciekawą historią o księżniczce Sissi. Bywała w tych okolicach. I na tą cześć wmurowana jest płyta pamiatkowa ja jednym z obelisków. Co do szlaków to do wodospadu idziemy czerwonym szlakiem, później zmienia się on w żółty a na kolejnym rozwidleniu "Pod Vodopady" w zielony i nim wracamy do miasta. Pętla według GPS ma 9 km i nam zajęła nieco ponad 3 godziny w tempie mocno spacerowym. Ale warta jest swej uwagi nie tylko ze względu na sam szczyt a na wodospad który jest kaskadowy i zimą jak zamarznie można się na nim wspinać. Dla lubiących biegać po górach ta pętla też ma swój urok i trudności.
Polecam naturalnie.
Kończąc obiecałem sobie że nie będę zajmował się polityką. Nie będę jej komentował. Niemniej jedno zdanie muszę napisać. Jesteśmy dzięki ordynarnemu człowiekowi, nikczemnego wzrostu, zaściankiem Europy. Czy tam zmierzamy. Proszę nie odpowiadać. Komentarze zbędne. Taka moja refleksja.
Radujmy się, bądźmy optymistami, cieszmy się życiem.
Z podniesioną głową gotowi stawiać sobie najwyższe cele.
Do boju. Walczymy nieustannie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz