Zamek Grodno |
Franka na szlaku.
Buongiorno.
Ciao amici.
Nadszedł ten moment aby nakreślić kilka słów o naszym pierwszym wspólnym wyjeździe z dala od domu, po wszystkich szczepieniach, debiutancki, i odrazu pierwszy, górski wraz z naszym nowym członkiem rodziny. Mowa o France.
Franka, Francesca, nasz Jack Russell Terrier, nie lubi jeszcze jeździć samochodem. Zazwyczaj nawet krótkie wycieczki kończą się wiadomo, niekomfortową sytuacją zarówno dla Franki, jak i dla nas. Tych sytuacji nie jesteśmy w stanie uniknąć. My dotychczas podróżowaliśmy bardzo dużo, przynajmniej tak mi się zawsze wydawało, i dalej planujemy to czynić, w związku z tym Franka musi się do tego przyzwyczajać.
zamek, widok z dziedzińca |
okno z widokiem na historię |
Pomysł na wyjazd kiełkował już dawno. Czekaliśmy tylko na zniesienie obostrzeń związanych z pandemią, no i na moment, kiedy Franka po wszystkich szczepieniach bezpiecznie może z nami podróżować. Wybór padł na pasmo górskie znajdujące się niedaleko naszego miejsca zamieszkania. A mowa o…..
Góry Sowie. Bliskość Zielonej Góry. Fajny dojazd. I mnóstwo atrakcji. Zabytki, historia, przyroda. Wiele fantastycznych miejsc. Dobór miejsca noclegowego, dobór chętnych. Kto chce z nami pojechać. Szybko okazało się że chętni są ci sami, sprawdzeni we wspólnych wojażach, outdorowiec con famiglia e amici con Świebodzin.
Miejsce pobytu tym razem musiało zostać przefiltrowane pod kątem możliwości przenocowania psa. I takie miejsce znaleźliśmy w Jedlinie Zdrój. Willa Kwiaty Polskie. Pięknie położona, z fajnym standardem. Super obsługą.
A jakie atrakcje zaplanowałem na te trzy dni?
brama wjazdowa |
w tle wieża zamkowa |
W planach Osówka i Walim, sztolnie owiane fantastyczną historią, wycieczki piesze w góry, Wielka Sowa z pewnością jako klasyk, zamek Grodno, i pewnie coś niestandardowego.
Piątek czyli pierwszy dzień rozpoczęliśmy od wizyty w zamku Grodno.
Zamek z ponad 700 letnią historią. Zamek-warownia. Jedna z najładniejszych i najlepiej zachowanych warowni na Dolnym Śląsku. Z fantastycznym widokiem z okien wieży zamkowej. Położony na wzgórzu, na szczycie góry Choina.
Stawiamy auta na parkingu u podstaw zamku. Przed nami do pokonania krótkie podejście na 450 m.n.p.m. Franka ochoczo wspina się do góry. Outdorowiec wraz z rodziną czeka na nas przy kasach. Mamy rezerwację razem z audio guidem.
budynek gospodarczy |
widok z dziedzińca |
Odbieram bilety i zostaję z Fnacescą przed zamkiem, na jego dziedzińcu. Niestety wejście do zamku jest niemożliwe. Trudno. Spacerujemy. Franka robi furorę. Zamawiam regionalne piwo i dopo espresso. Frankę interesuje dosłownie wszystko. Obawiałem się trochę tego czasu na niewielkiej przestrzeni. Franka wzbudza wielkie zainteresowanie praktycznie wszystkich pojawiających się na dziedzińcu. W międzyczasie pierwsza w jej życiu frytka pada jej łupem. Ależ radość. W międzyczasie okazuje się że bardzo miła Pani z kasy pozwala mi wejść z Franką do zamku. Nie ma już kierownika jak to mówi, to mogę śmiało wejść na drugi dziedziniec. Wykorzystujemy tą chwilę i wraz z Franką meldujemy się na drugim dziedzińcu. Dochodzą do nas odgłosy wędrujących po zamku.
Wracamy i wracają oni. Zadowoleni, uśmiechnięci. Oddajemy sprzęt i przenosimy się w okolice zapory wodnej na jeziorze Bystrzyckim. Wykorzystujemy możliwość podziwiania zapory od dołu i spacerujemy również po samej tamie. Kamienna budowla pamięta jeszcze czasy I wojny światowej. Stanowi ona przyjemną, wartą zobaczenia atrakcję turystyczną, spotęgowaną jeszcze oddaną niedawno kładką która robi szczególne wrażenie nocą gdyż okraszona jest kolorowymi iluminacjami. Ciekawy punkt na mapie zwiedzania.
fotel dla niepokornych |
regionalne piwo |
Po tych niezapomnianych chwilach w komnatach zamkowych i pięknych widokach z tamy udaliśmy się do polecanej knajpy o nazwie „Fregata”. O dziwo, a był to piątek udało się znaleźć wolny duży stolik bez wcześniejszej rezerwacji. Co prawda nie mogliśmy podziwiać widoków bezpośrednio z tarasu restauracyjnego ale mieliśmy dużą salę dla siebie. I mogliśmy w niej być z Franką. Szacun dla restauracji.
zapora, widok z dołu |
widok z tamy na stronę zamku |
Polecano kaczkę i pstrąga. I tak się zamówienia podzieliły. Oprócz naszych pociech. Tam królowały makarony i frytki. W ostatecznym rozrachunku było smacznie ale w moim przypadku trochę za skromnie. No cóż.
Pożegnaliśmy „Fregatę” i udaliśmy się do naszej willi. Jak już wcześniej wspominałem willa ma świetne położenie. Zapowiadało to ciszę i spokój. I jak się okazało tak właśnie było.
Rezydentka willi oprowadziła nas po pokojach i faktycznie każdy z nich ma inną, kwiatową nazwę. Poleciła jeszcze kilka miejsc, część z nich była nam znana i była na naszej rozpisce ale wieża widokowa na górze Borowa już nie a poniekąd warto.
jezioro bystrzyckie |
Franka i ekipa na szlaku |
Wieczór pełen emocji związanych z pierwszą nocą w nowym miejscu. Działo się ale to dzięki naszym pociechom. A Franka? Świetnie sobie poradziła.
Zamykam zatem pierwszy dzień opowieści.
Sobota zapowiadała się bardzo ciekawie. I intensywnie. Ale o tym w następnym wpisie.
Teraz czytajcie i podziwiajcie zdjęcia.
Miłego popołudnia. Czyli Buon pomeriggio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz