|
poranna ekstaza w wydaniu tatrzańskim |
Czy może być coś bardziej pięknego niż widok ze szczytu zdobytego w iście alpejskim stylu, w pięknej scenerii tatrzańskich szczytów, w towarzystwie słońca i jednego z kolegów z brygady "górski czad"? Mało jest takich momentów które potrafią dorównać poziomowi adrenaliny po prawie wbiegnięciu na ostatnią z wymarzonych górek. Ile warto było czekać wiem tylko ja.
Ale dla takich chwil warto żyć i spełniać swoje marzenia. Do tego nieustannie namawiam Was wszystkich. Życie jest jedno, szkoda aby uciekło przed nami. Raczej powinniśmy doprowadzić do stanu kiedy ono nie może pokonać Ciebie.
|
Hala Gąsnienicowa |
|
Jego magnificencja Kościelec |
Ostatni wpis z cyklu zakończenie sezonu postanowiłem zacząć od wprowadzenia w atmosferę buzujących endorfin i wielkiej radości że zrobiło się znowu coś zupełnie niezwykłego ale zarazem niepotrzebnego i mało istotnego dla zwykłego zjadacza chleba. Cytując Tomka Kowalskiego który pozostał na zawsze w górach, pod Broad Peak - "wykonałem kawałek niewiarygodnej, dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty". Nic dodać nic ująć ale to tylko ten który zrobi takie właśnie coś wie o czym mowa.
|
Czarny Staw w wydaniu porannym |
|
Bohater w innym ujęciu |
|
widok na Świnicę |
Sam pomysł na szybkie wejście na Kościelec bo o nim mowa rodził się już podczas pierwszego dnia naszej wyrypy.
Nie udało się w piątek więc w niedzielny wieczór kiedy po całodniowej mokrej, deszczowej wyrypie spoglądałem na schnące ciuchy analizując prognozę pogody na poniedziałek podjąłem decyzję że skoro mam drugą parę spodni i jeszcze jedną parę butów nic nie stoi na przeszkodzie aby wejść na ten niezwykły szczyt.
|
Dolina Gąsienicowa |
|
i tu także |
Na lekko zwariowany pomysł namówiłem Malika a może bardziej sytuacja wymusiła wejście tylko naszej dwójki. Rzut oka na mapę, Ricco Roko dokonuje analizy wejścia, czas wejścia-zejścia opiewa na około 7 godzin, dobra biorąc pod uwagę że oznakowanie jest czasem mocno przesadzone to i tak czeka nas dobre 5,5 do 6 godzin wędrówki. Planujemy start w Kuźnicach, żółtym na Halę Gąsienicową i dalej przez Czarny Staw na Przełęcz Karb i meta na Kościelcu. Powrót tą samą drogą z jedną małą różnicą, od Przełęczy między Kopami wracamy niebieskim szlakiem.
|
Panorama Doliny Gąsienicowej |
Plan prosty i skuteczny. Wejście w stylu alpejskim czyli na lekko, bez przystanku, odpoczynek na szczycie i powrót. I budzimy się w poniedziałkowy morning, szybka owsianka, bidon w rękę i żel energetyczny w drugą i w granicach godziny 7.30 meldujemy się w Kuźnicach. Wsiadamy do busa który podwiezie nas w miejsce startu i tu pierwsza śmieszna sytuacja.
|
po prawej przełęcz Karb |
|
poranny lód |
Na zewnątrz temperatura w granicach 5 stopni czyli ciepło zatem jak przystało na alpejskie wejście na lekko przywdziałem krótkie spodenki, koszulkę termiczną z krótkim rękawem, buffa, wysokie buty i kamizelkę puchową. Wzbudziłem zainteresowanie innych turystów odzianych na grubo prawie w kożuchy a na pytanie z ich strony gdzie się ja to wybieram, odpowiedziałem krótko że tam wysoko w góry, tylko że śpieszy mi się na PKS więc muszę zasuwać. Ich miny były bezcenne.
Kupujemy bilety wejścia do parku i startujemy, synchronizujemy zegarki i jedziemy.
|
mission complited mrs. Malik |
Wejście jest naprawdę szybkie. O tej porze mijamy raz po raz grupki turystów zmierzających na górę. Mijamy ich tak jakby czas się dla nich zatrzymał, w okolicach Hali Gąsienicowej wiemy już że jeżeli nic nieprzewidywalnego się nie wydarzy to zrobimy wejście w mega czasie. Przyśpieszamy. Na Karb wchodzimy w 15 min a znaki pokazują 45 min, mówię tu o wejściu od Czarnego Stawu. Od Karbu na szczyt wchodzimy równie szybko. Dla mnie jest to pierwsze podejście i muszę powiedzieć że moje oczekiwania są spełnione. Tym bardziej że od połowy podejścia zmieniają się nam warunki i w miejscach gdzie słońce jeszcze nie dochodzi kamienie są oblodzone. Jest ślisko i dość niebezpiecznie
|
Granaty |
Szczególne wrażenie robi element podejścia tzw. płyta. Wszystkie wypustki i chwyty są albo mokre albo oblodzone. A nie ma tu żadnych łańcuchów. I moim zdaniem bardzo dobrze. To wymusza na nas wzmożoną ostrożność i wzmaga wybór najlepszego rozwiązania. To samo jest podczas zejścia. A tu skupienie jest jeszcze ważniejsze niż podczas wejścia. Zatem na szczycie jesteśmy pierwsi tego dnia. A dzień jest przepiękny. Słońce budzi wszystko dookoła. Widok z góry niesamowity. Absolutnie zjawiskowy. Pełen orgazm. Chce się krzyknąć - zrobiłem to. I to w jakim czasie? Może nie o to w tym wszystkim chodziło ale podejście jest imponujące. Czas przewidywany jest na 3,50 h a my to robimy w 1,50 h. Niewiarygodnie szybkie tempo podejścia. Euforia na szczycie. Jest. Mój. Długo wyczekiwany. Ileż razy planowałem na niego wejść. I zawsze coś. I jest on ostatnim brakującym mi szczycie do kolekcji wysokich szczytów Tatr Polskich. Kościelec.
|
świat pod moimi stopami |
Malik pomimo że był już w tym miejscu nie kryje satysfakcji. Nie powinno to jednak Was dziwić gdyż jak zobaczycie zdjęcia sami odczujecie taką satysfakcję i zachwyt.
Schodzimy po około 20 minutach. Mijamy pierwszych wspinaczy którzy powoli podchodzą w kierunku szczytu. Jeden z nich zatrzymuje nas na chwilę i stwierdza że to w jakim tempie go minęliśmy było niewiarygodne. Ekscytacja nie mija i dalej w świetnym tempie pokonujemy drogę powrotną. A że to już okolice godziny 11 to i na szlakach sporo turystów. Naprawdę od Kuźnic ciągną tabuny.
|
okładka? |
|
do znudzenia |
|
Czarny Staw z wysokiej perspektywy |
My meldujemy się przy bramkach w Kuźnicach po 4 godzinach drogi. Kawał naprawdę nieprzyzwoitej wyrypy. Satysfakcja ogromna. I podczas zejścia gdy kilkukrotnie obracamy się w kierunku szczytu niewiarygodna jest jego sylwetka i niepozorność którą docenimy szczególnie podczas ostatnich metrów przed szczytem.
Wracamy do kolegów. Oni już spakowani i weseli czekają na nas przy dolnej grani Krupówek. Czeka nas obiad w barze mlecznym. Pyszna domowa kuchnia. Pierogi same się rozpływają w ustach. Kotlety wielkie jak bochen chleba. Wszystko okraszone piękną pogodą i atmosferą radosną.
|
ujęcie szczytowe Doliny Gąsienicowej |
Kończy się kolejne zakończenie sezonu chłopaków z Górskiego Czadu. To była jubileuszowa 10 rocznica naszych wspólnych wyjazdów. Jest wśród nas kilku chłopaków którzy są z nami zawsze czyli Miś, Ricco, moja skromna osoba. A wszystko miało swój początek w Istebnej 10 lat temu.
Malik, Ninja, Marud, Jaszczomb, Jaca Kozioł, Fedur, Maciek, Maffashion Parbat, Sowa, przepraszam jeżeli kogoś pominąłem. Oni wszyscy byli, są i mam nadzieję a może inaczej jestem przekonany om tym że obchodzić będziemy i 20, 30 i 40 rocznicę naszych wspólnych zakończeń sezonu, sezonu który nigdy się nie rozpoczyna. Każdy z nas wnosi do tej grupy coś innego bo każdy z nas jest inny. Nie ma lepszych i gorszych. Zdarzają się incydenty z udziałem któregoś z nas, możemy się lubić lub nie ale fajne jest to że raz w roku jedziemy gdzieś razem i wspólnie celebrujemy to co najpiękniejsze. Wolność. Wariactwo. Epicka przygoda.
|
jeszcze raz Kościelec |
|
jesteśmy |
Kończąc, zapraszam do oglądania zdjęć. Coś mi się wydaje że dopiszę jakiś suplement bo emocje jeszcze buzują na wspomnienie o tym zjawiskowym czasie.
Ja dziękuję Wszystkim mym kolegom za to że mogę być z Wami i wspólnie celebrować każdą chwilę z Wami.
Fenkju very maczing.
Czus, do następnego wpisu.
ps. Kościelec to góra która wznosi się na wysokość 2155 m.n.p.m.
MEGA zazdroszczę takiego wejścia �� miło to czytać ��
OdpowiedzUsuń